Relacje między Kijowem a Waszyngtonem są od kilku dni poddane ciężkiej próbie, ponieważ kilka prestiżowych tytułów prasowych oskarżyło Trumpa o to, że wstrzymał finansową pomoc wojskową dla Ukrainy, by wywrzeć presję na tamtejsze władze i zmusić je do wszczęcia śledztwa przeciw synowi byłego wiceprezydenta Joe Bidena. Biden jest najbardziej prawdopodobnym kandydatem Demokratów w nadchodzących wyborach prezydenckich w 2020 roku.

Trump we wtorek ponownie zaprzeczył, że wstrzymuje 400 mln dol. pomocy dla Kijowa, aby mieć nadal środki nacisku na ukraińskiego prezydenta Wołodymyra Zełenskiego. Dzień wcześniej prezydent oznajmił, że to niesprawiedliwe, że tylko USA pomagają Ukrainie, a Europa nie.

"Dlaczego USA wydają najwięcej pieniędzy (na Ukrainę - PAP). Wydaliśmy bardzo dużo pieniędzy, nie tylko na rzecz Ukrainy i innych krajów. Dlaczego Niemcy nie wydają (na ten cel) więcej pieniędzy. Dlaczego Francja nie wydaje więcej pieniędzy? Dlaczego inne kraje europejskie nie pomagają Ukrainie bardziej? Dlaczego zawsze muszą to być Stany Zjednoczone? To jest nie fair, nie podoba mi się to, że to tylko my musimy płacić" - oświadczył Trump.

Również w poniedziałek sekretarz Rady Bezpieczeństwa Narodowego i Obrony Ukrainy Ołeksandr Daniluk powiedział, że Kijów nie chce być zamieszany w wewnętrzną walkę polityczną w USA, a każda próba wykorzystania Ukrainy przez którąś ze stron zaszkodzi relacjom Ukrainy z Stanami Zjednoczonymi.

Reklama

Daniluk odniósł się do afery, jaką wywołały relacje prasowe, m.in. w "Wall Street Journal", "Economist" czy "Washington Post", z których wynika że w lipcu Trump naciskał na Zełenskiego w sprawie Huntera Bidena, który był zatrudniony w ukraińskiej firmie gazowej. Ponadto, by wywrzeć większy nacisk na Kijów, Biały Dom odraczał dostarczenie Ukrainie pomocy militarnej, zatwierdzonej przez Kongres.

>>> Czytaj też: Trump w ONZ apeluje do światowych przywódców: "Zwróćmy się ku nacjonalizmowi"