"Nie słyszeliście o Nord Stream 2 zanim nie przyszedł Trump" - powiedział prezydent USA na konferencji prasowej przed Białym Domem. Ocenił, że "Rosja nie jest zadowolona" z tego, że po wyborczym zwycięstwie podniósł ten temat.

Trump kolejny już raz skrytykował sytuację, w której Berlin zawiera umowę dotyczącą gazociągu z Moskwą, a Stany Zjednoczone "chronią Niemcy przed Rosją".

Prezydent ocenił też, że w kontekście polityki energetycznej Niemcy "postawiły się w złej pozycji", wskazując na zamykanie w RFN kopalń węgla kamiennego oraz elektrowni atomowych.

Reklama

Konferencja prasowa przebiegała głównie pod znakiem krytyki Chin i kandydata Demokratów na prezydenta Joe Bidena. Trump mówił, że jego wyborczy rywal chce "oddać nasze miejsca pracy Chinom" i zarzucał mu popieranie Północnoamerykańskiego Układu Wolnego Handlu (NAFTA). W przypadające na poniedziałek amerykańskie Święto Pracy (Labor Day) prezydent zapowiedział także, że Stany Zjednoczone nie będą zawierały federalnych kontraktów z firmami, które przenoszą produkcję do ChRL.

Pod koniec 2019 roku Trump zalegalizował karanie sankcjami firm uczestniczących w budowie Nord Stream 2. W efekcie z przedsięwzięcia tego wycofała się szwajcarska firma Allseas wraz ze swymi dwoma statkami do układania rur na dnie morskim.

Gazociąg Nord Stream 2 jest gotowy w 94 proc., ale od grudnia ubiegłego roku nie prowadzi się przy nim żadnych prac. Z łącznie 2460 km tworzących go rur trzeba ułożyć jeszcze 150 km, w tym 120 km na akwenach duńskich i 30 km na niemieckich. Zadanie to mają teraz wykonać dwa statki rosyjskie.

Zgodnie z rozważanym przez amerykański Kongres projektem sankcji, restrykcjami objęte mogą zostać firmy europejskie nie tylko bezpośrednio zaangażowane w budowę rurociągu - jak było to do tej pory - ale też np. firmy ubezpieczające statki używane do konstrukcji podwodnego gazociągu, porty serwisujące je i firmy wydające certyfikaty umożliwiające rozpoczęcie działanie gazociągu.

Presja na kanclerz Angelę Merkel w sprawie zaniechania projektu Nord Stream 2 wzrosła po potwierdzeniu przez rząd Niemiec, że rosyjski opozycjonista Aleksiej Nawalny stał się ofiarą "próby zabójstwa przez otrucie".

Szef niemieckiej dyplomacji Heiko Maas ze współrządzącej SPD zapowiedział, że podejrzenie padnie na Rosję, jeśli nie pomoże ona w wyjaśnieniu sprawy Nawalnego. "Mam nadzieję, że Rosjanie nie zmuszą nas do zmiany naszego stanowiska w sprawie Nord Stream 2" - oświadczył Maas w wywiadzie dla "Bild am Sonntag".