"Złożyliśmy dziś pozew w sądzie w Michigan o wstrzymanie liczenia głosów do czasu zapewnienia znaczącego dostępu do miejsc, gdzie głosy były liczone. Domagamy się również przeglądu tych kart do głosowania, które zostały otwarte i policzone, gdy nie mieliśmy do nich właściwego dostępu” - napisano w oświadczeniu sztabu wyborczego.

Wcześniej sztab Trumpa domagał się przeliczenia głosów w stanie Wisconsin.

Michigan ma 16 głosów elektorskich. Do zwycięstwa w wyborach prezydenckich potrzebnych jest ich co najmniej 270.

Sztab Trumpa złożył pozew o wstrzymanie liczenia głosów w Pensylwanii

Reklama

Sztab wyborczy prezydenta USA Donalda Trumpa w środę złożył pozew w Pensylwanii o wstrzymanie liczenia tam głosów w wyborach prezydenckich, domagając się lepszego dostępu swych obserwatorów do miejsc, gdzie były liczone głosy.

Sztab chce również interweniować w sprawie Pensylwanii w Sądzie Najwyższym, gdyż chce rozstrzygnięcia kwestii, czy w liczeniu można uwzględnić karty do głosowania otrzymane w okresie do trzech dni po wyborach - wyjaśnił wiceszef kampanii wyborczej Trumpa Justin Clark.

Sztab Republikanina wzywa do tymczasowego wstrzymania liczenia głosów w obu stanach, dopóki nie uzyska "znaczącego" dostępu do miejsc, gdzie je liczono, i dopóki nie będzie zyska wglądu w karty do głosowania, które już zostały otwarte i policzone.

Obecny prezydent traci do kandydata Demokratów Joe Bidena. W stanie Michigan lekko przegrywa z Bidenem, a w stanie Pensylwania prowadzi, lecz jego przewaga powoli topnieje w miarę liczenia głosów nadanych droga pocztową.

Według sondażowni Edison Research po przeliczeniu 80 proc. głosów w Pensylwanii Trump uzyskał 53,4 proc. głosów, a Biden 45,3 proc. Sztab wyborczy obecnego prezydenta pomimo braku ostatecznych wyników już ogłosił zresztą jego zwycięstwo w tym stanie.

W Pensylwanii nie było dotąd doniesień o oszustwach ani jakichkolwiek obawach dotyczących kart do głosowania. W stanie tym nadesłano 3,1 miliona kart do głosowania, których policzenie wymaga czasu, a prawo pozwala na ich policzenie do piątku, jeśli zostały wysłane pocztą do 3 listopada.

Sztab Trumpa wzywa do wstrzymania liczenia głosów w Georgii

Georgia to trzeci stan, w którym sztab Donalda Trumpa złożył w środę pozew o wstrzymanie liczenia tam głosów w wyborach prezydenckich - poinformowała agencja AP. Wcześniej podobne pozwy złożone zostały w Pensylwanii i Michigan.

W Georgii, w której można zdobyć 16 głosów elektorskich, liczenie kart wyborczych nadal trwa.

Sztab Trumpa zarzuca komisji wyborczej w hrabstwie Chatham w Georgii nieprawidłowości w wydawaniu kart wyborczych. Sprawa ma zostać skierowana do sądu.

Wcześniej sztab urzędującego prezydenta wezwał do tymczasowego wstrzymania liczenia głosów w Pensylwanii i Michigan, dopóki nie uzyska "znaczącego" dostępu do miejsc, gdzie je liczono, i dopóki nie będzie zyska wglądu w karty do głosowania, które już zostały otwarte i policzone.

Kandydat Demokratów na prezydenta Joe Biden wygrał wybory w Michigan - oceniają amerykańskie media. Po zliczeniu ok. 97 proc. głosów 78-letni polityk ma nad prezydentem Donaldem Trumpem przewagę 1,3 pkt procentowego.

Biden na popołudnie w środę czasu lokalnego ma w Michgan 49,8 proc. głosów, a Trump 48,6 proc. To prowadzenie - jak oceniają media, w tym CNN oraz "New York Times" - zostanie utrzymane.

Prezydent Trump bez wystąpienia publicznego

Przywódca USA Donald Trump w środę, dzień po wyborach prezydenckich, nie wystąpił publicznie. Napływające ze stanów wyniki głosowania przedstawiają się dla niego niekorzystnie.

Kandydat Demokratów Joe Biden po wygranych w Michigan i Wisconsin ma już zapewnione 257 głosów elektorskich i do prezydentury potrzebuje jeszcze 13. A prowadzi w głosowaniu w Arizonie (11 głosów elektorskich) i Nevadzie (6). Szanse na wyborczą wygraną ma także w Pensylwanii (20) oraz Georgii (16). Republikanin Donald Trump ma ich aktualnie 214.

W ostatnim z tych stanów w środę wieczorem czasu lokalnego sztab prezydenta złożył pozew o wstrzymanie liczenia głosów. Wcześniej podobne kroki podjął w Pensylwanii oraz Michigan.

W nocy z wtorku na środę prezydent mówił w Białym Domu o oszustwie wyborczym i zapowiadał, że zwróci się do Sądu Najwyższego. Powiedział także, że "głosowanie powinno się zakończyć". Komentatorzy interpretowali te słowa jako wezwanie do wstrzymania liczenia głosów, do czego prezydent nie ma władzy.

W środę Trump nie wystąpił publicznie.

Pod Białym Domem w środę wieczór zgromadziło się kilkaset osób. Przeciwnicy prezydenta przynoszą potępiające go transparenty, niektórzy tańczą do muzyki puszczanej z przenośnych głośników. Nie dochodzi do incydentów.

Sympatycy prezydenta otrzymują w środę na swoje telefony komórkowe SMS-y od sztabu wzywające do wsparcia finansowego, w których oskarża się Demokratów o próbę "skradzenia wyborów". "Nie możemy pozwolić lewicowcom podważać wyborów. Prezydent potrzebuje swoich najzagorzalszych i najbardziej lojalnych obrońców, by powstali i odpowiedzieli na atak" - czytamy na stronie internetowej kampanii Republikanina.

Tłum zwolenników Trumpa przed centrum wyborczym w Phoenix

Tłum zwolenników prezydenta Donalda Trumpa zebrał się w nocy z środy na czwartek przed centrum wyborczym w Phoenix w Arizonie, domagając się dalszego liczenia głosów w tym kluczowym dla wyborów stanie - podały miejscowe media. Część ludzi była uzbrojona.

Według dziennika "Arizona Republic", protestujący domagali się wejścia do budynku, gdzie odbywa się liczenie głosów. Domagali się też wyjaśnienia rzekomych nieprawidłowości wyborczych w związku z szerzącymi się w mediach społecznościowych skargami na to, że głosy wypełniane flamastrami jakoby nie są liczone.

Prokuratura stanowa obiecała w środę zbadać sprawę, jednak władze stanowe zapewniły, że wszystkie prawidłowo wypełnione karty - niezależnie od użytych materiałów - są liczone.

Cześć protestujących wyrażała oburzenie wobec reportera stacji Fox News, która już wcześniej uznała zwycięstwo kandydata Partii Demokratycznej Joe Bidena w tym stanie. Telewizję z podium w Białym Domu krytykował również sam Trump. Jak donosi "Arizona Republic", po 22 czasu lokalnego (6 rano czasu polskiego) tłum zaczął się przerzedzać, jednak część osób nadal stoi przed budynkiem.

Wcześniej podobne sceny obserwowano przed centrum wyborczym w Detroit w stanie Michigan, gdzie tłum zwolenników Trumpa usiłował wedrzeć się do budynku, żądając dołączenia do obserwatorów wyborczych już będących wewnątrz. Ludzie domagali się też zaprzestania liczenia głosów.

Liczenie głosów w Arizonie wciąż trwa, a do policzenia zostało nieco ponad pół miliona głosów. Po pierwszej transzy głosów korespondencyjnych, podliczonych środowej nocy, przewaga Bidena stopniała z ok. 90 tys. do 79 tys. głosów.

"Personel departamentu ds. wyborów hrabstwa Maricopa będzie kontynuował pracę administracji wyborów w drugim największym obwodzie wyborczym w hrabstwie. Opublikujemy wyniki jeszcze tej nocy, zgodnie z planem" - oświadczyły władze hrabstwa, gdzie znajduje się Phoenix.