Koszt realizacji celów klimatycznych poniesie transport

Według ekspertów największy ciężar osiągania zaostrzonych właśnie celów klimatycznych dla transportu spadnie na branżę transportową – to na firmy spadnie ciężar zakupu nowej floty elektrycznych ciężarówek, kolejnym wyzwaniem będzie budowa specjalnej dedykowanej sieci stacji ładowania dla ciężarowych elektryków. Mniejszym problemem jest flota komunikacji miejskiej – w tej chwili po polskich miastach jeździ ok. 1300 zeroemisyjnych autobusów. Jest to też prostsze do wdrożenia, ponieważ autobusy miejskie mają ograniczony zasięg – przejeżdżają dziennie ok. 150 kilometrów. Mają też możliwość ładowania akumulatorów na pętlach.

Zdaniem dr hab. Michała Wolańskiego z SGH, zapewnienie pełnej zeroemisyjności transportu publicznego w miastach powyżej 100 tys. mieszkańców w Polsce to dla samorządów dodatkowy koszt rzędu 1 mld złotych rocznie – to kilkuprocentowy wzrost kosztów finansowania transportu publicznego. - Uważam, że rozsądniej byłoby wydać takie dodatkowe pieniądze raczej na to, by komunikacja publiczna kursowała częściej, niż żeby była w całości zelektryfikowana. Wiemy, że dostępność komunikacji miejskiej i jej zagęszczenie skłania mieszkańców do rezygnacji z samochodów. Daje to świetne efekty. Teraz z kolei jesteśmy niewolnikami prostych wskaźników zaoszczędzonej emisji CO2 – ocenia ekspert.

Elektryfikacja istniejącego transportu pomaga, ale…

Wolański dodaje, że sama elektryfikacja istniejącego transportu pomaga tylko do pewnego stopnia, bo autobusy elektryczne są tak emisyjne, jak polski miks energetyczny, a ten wciąż oparty jest na węglu i taki będzie jeszcze długo. - Patrząc na to w ten sposób, w niektórych przypadkach autobus spalinowy może wręcz emitować mniej CO2 niż elektryczny. Dodatkowo niektóre autobusy w miastach mają bardzo małe przebiegi – nawet Jaworzno, będące liderem elektromobilności, zachowuje część floty spalinowej na zadania kursujące tylko przez kilka godzin dziennie. To jest racjonalne - dodaje.

Dużo większy problem niż emisja CO2

Ponadto, jak mówi Wolański, skupiając się na samej emisji CO2, zapominamy o dużo większym problemie w miastach, jakim jest emisja pyłów oraz tlenków siarki i azotu. - Właśnie to sprawia, że żyjemy krócej. Podstawowym rozwiązaniem tego problemu jest walka ze starymi dieslami – służą temu strefy czystego transportu, ale idzie to powoli. Powinniśmy też zaostrzyć przepisy dotyczące badań technicznych samochodów w Polsce. Mamy mnóstwo aut z wyciętymi katalizatorami i filtrami cząstek stałych w dieslach, a to ma znaczący wpływ na jakość powietrza w miastach. Aby rozwiązać ten problem, musimy skupić się na czymś więcej, niż tylko na samym cięciu teoretycznie wyznaczanej emisji CO2 – mówi ekspert w rozmowie z Forsal.pl.