Taki scenariusz przedstawił desygnowany na nowego premiera Łotwy Valdis Dombrovskis, który zagroził, że jeśli jego kraj nie dostanie kolejnego wielomiliardowego wsparcia z Międzynarodowego Funduszu Walutowego, w czerwcu może dojść do gospodarczej zapaści tego bałtyckiego kraju.

Łotwa, która przechodzi obecnie najpoważniejszy kryzys od odzyskania niepodległości w 1991 roku, w poprzednim kwartale dostała z MFW pożyczkę w wysokości 7,5 miliarda euro. Łotewski PKB obniżył się w tym czasie o 10,5 procent w stosunku rocznym. 20 lutego poprzedni rząd Łotwy upadł po zatwierdzeniu cięć budżetowych mających obniżyć deficyt budżetu poniżej uzgodnionych z MFW 5 procent PKB.

Jak powiedział Dombrovskis, ewentualne gospodarcze załamanie Łotwy może być groźne dla całego regionu nadbałtyckiego i w związku z tym Unia Europejska i MFW powinny pomyśleć nad szerszym pakietem pomocowym obejmującym też Litwę i Estonię.

„Wszyscy w regionie nadbałtyckim obawiają się efektu domina. Jeśli jedno państwo się załamie, cały region również.” – powiedział Dombrovskis. Jakikolwiek plan „powinien obejmować wszystkie trzy kraje, z naciskiem na Łotwę jako najsłabsze ogniwo.”.

Reklama

Zdaniem Dombrovskisa, ewentualne bankructwo Łotwy dotknęłoby również Szwecję. Według danych ING Groep NV, szwedzkie banki udzieliły podmiotom na Litwie, Łotwie i Estonii kredytów o wartości 75 miliardów dolarów. 24 lutego Standard & Poor’s obniżył rating kredytowy Łotwy do „śmieciowego” poziomu BB+.

Tygrys zamienia się w wychudzoną fokę

Łotwa jeszcze rok temu biła rekordy wzrostu. Uchodziła za bałtyckiego tygrysa. Teraz przypomina zdechłą fokę. Ostatni kwartał 2008 r. zamknął się spadkiem PKB aż 10,5 proc. Prognozy na 2009 r. mówią nawet o 12 proc. W styczniu produkcja przemysłu skurczyła się już 9. miesiąc z rzędu o 23,9 proc., w tym tekstyliów nawet o 46,3 proc.

Nie pomógł grudniowy zastrzyk gotówki z Międzynarodowego Funduszu Walutowego w wysokości 7,5 mld euro. Rząd w ramach przymusowych oszczędności obciął płace sektora publicznego o 15 proc. i podniósł podatki.

Ryga nie wabi już tłumów turystów, coraz więcej sklepów zamyka podwoje, a oddziały Swedbank i SEB świecą pustkami. Bezrobocie podskoczyło do 9,5 proc., gdy w grudniu było jeszcze 8,3 proc.

Starcia z policją

Zamiast rozbawionego tłumu na ulice stolicy dwumilionowego kraju w styczniu wyszły tysiące rozgoryczonych Łotyszy, którzy starli się z policją. W lutym padł centroprawicowy rząd. Od 20 lutego Łotwa ma nowego premiera Valdisa Dombrovskisa, który przyznał, że „kraj znalazł się na krawędzi bankructwa” i musi zacisnąć pasa, gdyż stoi w obliczu finansowej ruiny.

Śmieciowy rating

Agencja Standard & Poor,s obcięła w marcu rating kraju do poziomu BB+, bo nie ma mowy o szybkim wejściu Łotwy do strefy euro. – Spada eksport, w kraju słabnie popyt, ale władze nie chcą zdewaluować łata, przez co wywóz łotewskich towarów jest mniej konkurencyjny od polskich czy Rosyjskich produktów, gdzie waluty straciły do euro ponad 19 proc. w ostatnich 6 miesiącach - mówi Frank Gill, analityk S&P w Londynie.

Pękła też bańka z nieruchomościami

Gdy w 2008 r. rozpętała się recesja, gospodarka Łotwy jako małego i otwartego kraju została szczególnie dotknięta przez spadek eksportu. Jej problemy pogorszyło jeszcze posiadanie waluty powiązanej z euro. Niemniej na kłopoty mały kraj zapracował już dużo wcześniej.
Rynek nieruchomości został rozkręcony do szaleństwa. Tani kredyt dostawał praktycznie każdy, a ceny mieszkań i domów wystrzeliły w górę jak rakieta. W ciągu dwóch lat cena 1 m kw. apartamentu w Rydze osiągnęła 2 tys. euro, bardzo dużo jak na tamtejsze warunki. Teraz zjechała o 50 proc. - Ludzie wreszcie zrozumieli, że nie są bogaci - mówi Aleksis Karlsons, deweloper z Rygi.

Gdzie był rząd?

Zwykłym szarakom można podarować, ale gdzie był rząd? – Rząd nie zrobił nic, aby powstrzymać zabawę. Wręcz sam brał w niej udział - mówi Peteris Straitins, gł. ekonomista Swedbank w Rydze. Nawet gdy gospodarka biła rekordy i rosła w tempie 11 proc. rocznie, Łotwa miała deficyt budżetowy. Już w 2007 r. deficyt na bieżącym rachunku rozliczeniowym sięgał 25 proc. PKB.

Rząd myślał, że wystarczy powiązanie z euro

Łotwa cierpi nawet bardziej niż jej sąsiedzi: Litwa i Estonia. – Wejście do Unii oraz obietnica przyjęcia euro dała inwestorom iluzoryczne poczucie bezpieczeństwa – przyznaje Jerry Wirth, prezes firmy RBM Property Group w Rydze. Podkreśla, że wielu inwestorów z zachodniej Europy przyczyniło się do nadmuchania bańki z nieruchomościami.

Bolesne przebudzenie

Kryzys ugodził boleśnie nie tylko Łotwę czy sąsiednie republiki bałtyckie, ale i inne kraje Europy środkowej i wschodniej. – Przyjęły one model rozwoju oparty o napływ kapitału, konwergencję i walutę europejską - mówi Erik Berglof, gł. ekonomista Eeropejskiego Banku Odbudowy i Rrozwoju. – Sam model jako taki nie jest zły. Błędem natomiast był brak architektury wspierającej ten model - dodaje.

Zabrakło kontroli nad przepływem kapitału, który spekulował na nieruchomościach. Teraz, podkreśla potrzebna jest międzynarodowa akcja dla całego regionu, wspierana dodatkowo przez „znaczące zasoby finansowe”.

Na ratunek

W Europie coraz bardziej narasta obawa, że kłopoty Europy Wschodniej mogą ugodzić także w Europę Zachodnią. Łatwiej jednak przyjąć to do wiadomości niż temu przeciwdziałać. Niektórzy liderzy krajów naszego regionu wzdrygali się, gdy kanclerz Niemiec Angela Merkel 1 marca odrzuciła pomysł węgierskiego premiera Ferenca Gyurcsany,go przyznania pakietu pomocy w wysokości 180 mld euro dla regionu. Poparł ją nasz premier Tusk.

Możliwa jest inna pomoc. Już w lutym ministrowie finansów grupy G-7 zgodzili się podwoić pomocowe środki MFW na ten rok do kwoty 500 mld dolarów, ale szczegóły ich rozdziału poznamy dopiero po dorocznym spotkaniu MFW w kwietniu br.

Nawet jeśli odpowiednie działania finansowe zostaną podjęte, to nie ukoją bólu, jaki odczuli mieszkańcy Łotwy. Długofalowa odbudowa gospodarki zależy w dużym stopniu od globalnej koniunktury, a ta na razie jest zła. - Łotysze mogą więc tylko zaciskać pasa i modlić się o nadejście lepszych czasów - mówi Aleksis Karlsons.