Zaznaczył, że Niemcy nie tracą jednak konkurencyjności, ale tracą ją partnerzy Niemiec w strefie euro, "co jest niepokojące". "To najgorsza recesja, jaką przeżywamy od drugiej wojny światowej. W 1975 roku w czasie kryzysu paliwowego recesja wynosiła 0,9 proc. Teraz jest więc najgorsza" - powiedział Steinbruck na spotkaniu z zaproszonymi do Berlina brukselskimi korespondentami.

"Lecz to nie dziwi w odniesieniu do takiego kraju jak Niemcy, tak bardzo zależnego od eksportu" - dodał. Wyjaśnił, że ponad 40 proc. niemieckiego PKB zależy od eksportu, więc zła sytuacja gospodarcza u partnerów handlowych w UE bezpośrednio wpływa na gospodarkę Niemiec. "Dlatego jesteśmy szczególnie dotknięci kryzysem" - powiedział.

Steinbruck wyraził przekonanie, że dobrą wiadomością jest "ewolucja na rynku pracy". "Dzięki reformom, które wprowadziliśmy, efekt jest mniej dramatyczny niż w poprzedniej recesji" - powiedział. "Nie tracimy też konkurencyjności. Mamy raczej obawę, że inne kraje tracą konkurencyjność, i to tworzy widełki w Europie, a zwłaszcza w strefie euro" - dodał.

Według ekspertów w Komisji Europejskiej wraz z kryzysem pogłębiły się różnice między krajami UE, jeżeli chodzi o ich konkurencyjność (m.in. koszty pracy). Na konkurencyjności straciły takie kraje, jak Włochy czy Grecja, co nie leży w interesie Niemiec, największego eksportera w UE.

Reklama

Na uzależnienie polskiej gospodarki od Niemiec, jako odbiorcy polskiego eksportu, wskazywał z kolei często minister finansów Jacek Rostowski. "Prawie niemożliwe jest dokładnie przewidzieć, tak jak to robimy w normalnych latach, jak będzie się rozwijała gospodarka. Nasza gospodarka jest bardzo uzależniona, jeśli chodzi o eksport do Niemiec" - mówił w kwietniu.

W środę rząd w Berlinie ogłosił, że PKB Niemiec zmniejszy się w 2009 r. o 6 proc. Dotychczasowe szacunki z lutego tego roku zakładały spadek PKB na poziomie 2,25 proc. W 2010 r. władze w Berlinie oczekują lekkiego wzrostu gospodarczego na poziomie 0,5 proc. Liczba osób pozostających bez pracy wzrośnie w 2009 r. o 450 tys. - do 3,7 mln, a w 2010 r. o dalsze 900 tys. - do 4,6 mln - zakłada nowa prognoza rządu.