Nietrudno się domyśleć, że dane nie były najlepsze. Nie brakowało prognoz, że w grudniu amerykańska gospodarka zwiększy ilość miejsc pracy, ale tak się nie stało, gdyż straciła ona 85 tys. etatów. Pozytywnie zrewidowano natomiast publikację z zeszłego miesiąca. To właśnie na początku grudnia zaskakująco dobre dane z rynku pracy wstrząsnęły rynkami i niektóre głosy mówiły, iż tak mała zmiana (jedynie -11 tys.) nie była możliwa. Otóż dzisiaj okazało się, że nie tylko możliwa była, ale po rewizji pokazano, że ilość etatów się nawet zwiększyła o 4 tys.

Warszawski parkiet po danych zanurkował, co sprowadziło wcześniej rosnący główny indeks w obszary czwartkowej konsolidacji. Tym sposobem inwestorzy, którzy przed południem starali się zanegować wczorajsze spadki, pod koniec już tego nie robili. Pierwszy tydzień stycznia zakończyliśmy więc jedynie niewielkimi wzrostami i pewnym niesmakiem. Kolejne pięć dni już będą pozbawione aury początku nowego roku, co skutkować może wejściem do gry dotąd nieco uśpionych niedźwiedzi.

Na rynku walutowym przedpołudniowe zmiany nie były znacznie. Również czekano na amerykańskie dane, które osłabiły dolara i umocniły złotego. Nasza waluta była wyjątkowo silna, gdyż z impetem ruszyła w kierunku dolnego ograniczeni kanału trendu bocznego. Eurodolar po pierwszym wyskoku na północ się skorygował, więc dostaliśmy kolejny dowód na to, że złoty potrafi chodzić swoimi ścieżkami nie bacząc zbytnio na najważniejszą parę walutową na świecie. Pamiętać jednak trzeba, że miesiąc temu złoty po danych też był mocny, ale tylko jeden dzień…