Sprzedaż samochodów w Niemczech w 2009 r. pobiła wszelkie rekordy. Głównie dzięki programowi rządu „zamień stary na nowy”. Teraz program się skończył. W styczniu sprzedaż nowych aut dramatycznie spadła. Czy będzie jeszcze gorzej? - pytają Niemcy.

Po roku sukcesów dane o sprzedaży nowych aut w styczniu 2010 r. nie wyglądają dobrze. Są najgorsze w ostatnich 20 latach. Eksperci z branży spierają się, czy jest to tylko chwilowa korekta na rynku czy też pierwszy sygnał nadchodzącego załamania?

W styczniu w Niemczech zarejestrowano tylko 181 tys. 500 nowych samochodów (tam liczę rejestrację a nie sprzedaż), wynika z danych opublikowanych przez Międzynarodowe Stowarzyszenie Producentów Samochodów (VDIK). Oznacza to spadek o 4,2 proc. w porównaniu ze styczniem 2009 r., gdy już szalał na całego kryzys i sprzedaż skurczyła się o 14 proc. To właśnie wówczas rząd Niemiec pomyślał o programie wspierania zakupu nowych samochodów za ponad 5 mld euro, dając premie chętnym sięgające 2,5 tys. euro.

W styczniu br. tylko Volkswagen mógł się pochwalić wzrostem sprzedaży o 11 proc. Natomiast tak znane marki, jak Audi, BMW, Mercedes i Ford zanotowały spadki w granicach 10-20 proc. Rekordzistą okazała się firma Porsceh, na której pojazdy sportowe znalazło się aż o 32 proc. mniej chętnych.

W specjalnym oświadczeniu przewodniczący VDIK Volker Lange ostrzegł jednak kraczących przed „głupim” scenariuszem, stwierdzając, że „w styczniu zawsze jest niski poziom sprzedaży”. Organizacja ta zakładała w 2009 r. sprzedaż na poziomie 2,9 mln samochodów, jednak rządowy program rozpędził ją aż do 3,81 mln sztuk.
Niektórzy analitycy twierdzą nawet, że potencjalni klienci chcący nabyć nowe pojazd uczynili to jeszcze przed wejściem w życie programu rządowego, który zakończył się we wrześniu ub. roku. – Pierwszy miesiąc br. nie jest więc znów taki dramatyczny, jak niektórzy mówią - podkreśla prof. Ferdinand Dudenhoeffer, kierujący Ośrodkiem Badań nad Motoryzacją na Uniwersytecie w Duisburgu-Essen.

Reklama

Niemieccy producenci aut bardzo za to liczą na szybki wzrost sprzedaży w krajach dynamicznie rozwijających się, jak Chiny, Indie czy Brazylia, gdzie mają ulokowane fabryki. Twierdzą, że dwucyfrowy skok w sprzedaży samochodów na tych rynkach zrekompensuje spadki na rynku krajowym.