Wtedy WIG20 żabim skokiem zyskał 1,5 proc. wzrostu i dzień zakończyliśmy najlepszą sesją lutego z 3 proc. zwyżką. Byki z rana nie przejmowały się zbytnio tą informacją, bo indeks otworzył się na jednoprocentowym plusie, który utrzymywał się do południa. Potem nastąpiła chwila zawahania i wróciliśmy do poziomu neutralnego, ale ponownie zmiany na fiksingu wypaczyły obraz dnia, bo popyt wyciągnął wtedy indeks na dzienne maksima i kończymy zaledwie 12 pkt. od okrągłej bariery 2300 pkt.

Dzień był pełen danych makro, których znacznie okazało się jednak bardzo słabe. To, że poranne informacje o spadku stopy bezrobocia w strefie euro do 9,9 proc. nie wpłyną na inwestorów można było się spodziewać, ale już dane o dochodach i wydatkach Amerykanów powinny znaleźć odzwierciedlenie w notowaniach. Zwłaszcza, że dochody wzrosły o 0,1 proc., a wydatki zwiększyły się o 0,5 proc. Jak na tak srogą zimę, która ostatnio stanowi powód wszystkich złych informacji, tak dobre dane powinny wzbudzić optymizm, a tymczasem ich znacznie było minimalne. Co ciekawe bardziej rynki przejęły się odczytem indeksu ISM dla sektora przemysłowego w USA, który był minimalnie gorszy od prognoz, ale wyniósł 56,5 pkt., co oznacza, że od września 2009 twardo utrzymuje się powyżej granicy 50 pkt. To ewidentny plus dla amerykańskiej gospodarki, który przełożył się na popołudniowe umocnienie dolara.

Na krajowym podwórku trudno było szukać jakiś emocji, skoro podobnie jak w poprzedni poniedziałek olbrzymim mankamentem były obroty. Zaledwie 900 mln złotych na całym rynku to wynik jasno wskazujący, że wszelkie ruchy są generowane bez istotnych kapitałów i na razie trzeba je traktować jako swego rodzaju sondę wśród niedźwiedzi, z pytaniem na jakim poziomie trzeba się spodziewać większego oporu. Dziś na to nie poznaliśmy odpowiedzi, ale bardzo dobrze radzące sobie rynki zachodnie, ze szczególnie wzrostowym zakończeniem na DAX (+2 proc.), oraz wzrosty w Stanach na razie wskazują kierunek północny jako dominujący. Dla nas na razie to nic nie znaczy, bo taki optymizm trzeba jeszcze „dowieźć” do końca, a potem lokalnie musimy wybić się na WIG20 powyżej 2300 pkt.



Reklama