Wolfgang Schaeuble, jeżdżący na wózku inwalidzkim minister finansów Niemiec, po ostatniej operacji spędził w szpitalu kilka tygodni. Od próby zamachu na jego życie 20 lat temu jest częściowo sparaliżowany, toteż w jego hospitalizacji nie ma niczego zaskakującego.
Tym razem chodzi o wymianę implantu. Minister nadal jednak kieruje swoim gigantycznym resortem z łóżka szpitalnego. Jakby tego było mało, wykorzystał okres rekonwalescencji do zainicjowania debaty na temat przyszłości strefy euro i potrzeby stworzenia nowych narzędzi do kontrolowania zachowań fiskalnych 16 członków Eurolandu.

>>> Polecamy: Schaeuble domaga się usuwania ze strefy euro notorycznych dłużników

Schaeuble z pewnością zdawał sobie sprawę, że jego pomysł powołania Europejskiego Funduszu Walutowego, z realnymi pieniędzmi i kompetencjami, wywoła sensację. – Typowy Schaeuble – mówi Friedbert Pflueger, jego chadecki kolega i były poseł do Bundestagu, a obecnie wykładowca w londyńskim King's College. – Ma jakiś plan, podczas gdy inni dalej narzekają, potępiają i wyrażają obawy. On wystąpił z konkretną propozycją.

Niespodziewany comeback

Reklama
Ledwo cztery miesiące temu wyglądało jednak na to, że ten weteran polityki zmierza w stronę tylnych ław poselskich i politycznej emerytury. Nie spodziewano się, że kanclerz Angela Merkel, jego dawna protegowana, która bezlitośnie zajęła jego miejsce u steru CDU, weźmie go do rządu po wygranej w jesiennych wyborach.
Tymczasem Merkel powierzyła mu najtrudniejsze stanowisko, i to w szczytowym momencie światowego kryzysu gospodarczego. Było to z jej strony wykalkulowane ryzyko. Wcześniej już dwa razy stanęła partyjnemu rywalowi na drodze do realizacji jego ambicji – najpierw odsuwając go z funkcji szefa partii, a tym samym także szefa rządu, później zaś nie popierając jego kandydatury na prezydenta Niemiec, ponieważ obawiała się, że Schaeuble jest postacią zbyt kontrowersyjną, aby uzyskać większość głosów. Pewna obserwująca ich z bliska osoba nazwała stosunki między Merkel a Schaeublem „zbrojnym pokojem”.
Dla Schaeublego nominacja ta była darem niebios. „Nikt z jego najbliższych współpracowników nie pamięta go takiego kipiącego energią, radosnego i szczęśliwego” – napisał Heribert Prantl w całokolumnowym portrecie ministra, który ukazał się w ubiegłym miesiącu na łamach Sueddeutsche Zeitung.
67-letni Schaeuble jest najstarszym członkiem rządu i posłem o najdłuższym stażu. „Uosabia doświadczenie polityczne starej i nowej republiki federalnej. Jest prawdziwym wicekanclerzem, nie z racji uzgodnień koalicyjnych, tylko z racji swego autorytetu” – pisze Prantl. – Nikt nie może z nim konkurować pod względem biografii politycznej – mówi Gerd Langguth, biograf Angeli Merkel i profesor politologii na uniwersytecie w Bonn. – Szef gabinetu kanclerza Kohla, szef klubu parlamentarnego CDU, minister spraw zagranicznych, przywódca partyjny – pełnił już wszystkie ważne funkcje.
Schaeuble był jednym z głównych wysłanników Kohla, którzy negocjowali traktat zjednoczeniowy z NRD, a w 1991 r. wygłosił w Bundestagu decydujące przemówienie, które przekonało większość posłów do przeniesienia stolicy z Bonn do Berlina. – Opowiedzenie się za Berlinem jest również decyzją za przezwyciężeniem podziału Europy – powiedział Schaeuble, budząc aplauz posłów ze wszystkich klubów.
Nie ma wielu przyjaciół. – Jest dosyć dogmatyczny i trochę przemądrzały – mówi profesor Langguth. – Klasyczny prawnik, który myśli o rozwiązaniach w kategoriach prawnych. Nie jest typowym niemieckim politykiem, który chce się wszystkim podobać. Często sprawia wrażenie dosyć nieprzystępnego.
Kalectwo Schaeublego uwydatnia te cechy. W 1990 r., kiedy był ministrem spraw wewnętrznych (uchodził za typ twardego i bezwzględnego szeryfa), postrzelił go chory psychicznie zamachowiec. Sparaliżowany od pasa w dół Schaeuble po trzech miesiącach podjął pracę, mimo że nadal przebywał na oddziale rehabilitacyjnym. – Po zamachu jego osobowość wyraźnie się zmieniła – mówi bliski współpracownik polityczny, a jednocześnie przyjaciel rodziny. – Stał się trochę bardziej tolerancyjny.
Niepełnosprawność wzmocniła również jego więzi z żoną, trzema córkami i synem. – Nie ma bliskich przyjaciół, ale ma rodzinę, która jest ze sobą bardzo zżyta – mówi współpracownik. – Często dzwoni do swoich córek i długo z nimi rozmawia. Pozwala mu to oderwać się od pracy.

Zagorzały konserwatysta

Pochodzi z solidnej protestanckiej rodziny ze Szwarcwaldu. Urodził się w 1942 r. i jego osobowość kształtowała się w ostrożnych latach 50., a nie kontestatorskich 60., okresie, na który do tej pory patrzy z niechęcią i podejrzliwością. Jego ojciec był radcą prawnym w zakładach włókienniczych. Jest środkowym z trzech braci – samych doktorów prawa i chadeków. Konserwatysta z przekonania, jest również niemieckim patriotą, a jednocześnie zagorzałym pro-Europejczykiem.
Europejskości nauczył się od Helmuta Kohla, dla którego zaczął pracować jako szef kancelarii w 1984 r. Była to zadziwiająca współpraca przeciwstawnych charakterów – Kohla, urodzonego polityka, podstępnego i nieufnego, ale jednocześnie głęboko ideowego, i Schaeublego, mózgowca, technokraty i pragmatycznego taktyka. – Był całkowicie lojalny wobec Kohla – mówi profesor Langguth. – To była prawdziwa męska przyjaźń. Schaeuble znał Kohla znacznie lepiej niż ktokolwiek inny. Często musiał go bronić. Kohl wielokrotnie zapowiadał, że Schaeuble zostanie jego następcą. Problem w tym, że Kohl nie chciał oddać władzy.
Lojalność Schaeublego była powodem jego zguby. W 1998 r., kilka miesięcy po przegranych przez Kohla wyborach, wybuchł skandal związany z jego skłonnością do przyjmowania niezadeklarowanych dotacji politycznych. Kobieta, którą Kohl postawił na czele swojego ugrupowania, Angela Merkel, przeprowadziła partyjny zamach stanu przeciwko im obu. Nie zniszczyło to jednak stosunków między nimi, chociaż – jak mówi pewien szeregowy poseł – Schaeuble do dzisiaj uważa, że byłby lepszym kanclerzem. -Teraz jest poza partyjnymi przepychankami. Podchodzi do tych spraw dosyć sceptycznie. Wie, że nigdy nie będzie kanclerzem, więc porzucił tego typu ambicje, ale wciąż chce przewodzić na gruncie idei.
ikona lupy />
Wolfgang Schaeuble / Bloomberg