Czy to, że doszło do awarii w japońskiej elektrowni atomowej Fukushima, może stwarzać szanse na nowe rozdanie dla węgla?
W Unii Europejskiej mówi się często o bezpieczeństwie energetycznym oraz ochronie klimatu. Tyle że sama polityka unijna nie ma nic wspólnego z bezpieczeństwem energetycznym i ochroną klimatu. Te hasła są powtarzane, ale ich się nie realizuje.
Węgiel buduje bezpieczeństwo energetyczne Europy, a ona skazuje ten węgiel na banicję. Jeżeli to bezpieczeństwo energetyczne Europy ma polegać na zwiększaniu zużycia gazu, to o czym tu w ogóle mówić.
Mamy mechanizmy, które generują wysokie ceny uprawnień do emisji dwutlenku węgla oraz mechanizmy generujące niskie ceny tych uprawnień. Promowane są te pierwsze. Komisji Europejskiej chodzi bowiem nie o to, żeby chronić klimat, tylko o to, by dwutlenek węgla był drogi. To potrzebne promotorom i sprzedawcom najnowszych technologii, które przy niskiej cenie dwutlenku węgla nie mają szans zaistnieć na rynku.
Reklama
To smutne, co pan mówi. Wygląda na to, że przyszło nam żyć w zidiociałej Europie.
To Europa zimna i bezwzględna, a nie zidiociała. To Europa możnych dbających o swoje interesy.
Widać więc, że interes Europy i Polski nie jest tożsamy?
Oczywiście, że nie jest. Mamy bowiem zupełnie inną strukturę gospodarczą niż państwa starej Unii.
Przecież tę różnicę najlepiej widać po głosowaniu nogami. Stara Unia Europejska jest miejscem, do którego przybywają imigranci. A z kolei od nas wyjeżdżają emigranci. Gdyby nie było różnic między nami a krajami starej Unii, to ci ludzie by stąd nie wyjeżdżali.
My jesteśmy państwem industrialnym, natomiast państwa starej Unii Europejskiej są już regionem postindustrialnym. Takim, gdzie już się nie produkuje. Nastąpił outsourcing produkcji z krajów starej Unii.
Gdyby produkty made in China konsumowane przez Brytyjczyków były produkowane w Wielkiej Brytanii, to ich emisja dwutlenku węgla byłaby o 19 procent większa. A tak to inni się za nich brudzą. Z punktu widzenia moralności nie jest to zbyt fair.
Obecnie forsowane rozwiązania są korzystne dla państw starej Unii, a nie dla nas. Niestety my nie uczestniczymy w opracowywaniu tych rozwiązań. Pozostaje nam przyjmować do wiadomości to, co inni ustalą. Ale cóż, obecność w trakcie takiego ustalania kosztuje, a my chcemy być oszczędni.
Zresztą ta polityka państw postindustrialnych w Unii też jest błędna. Ona jest konsekwencją tego, że Europa nie zdołała się wyzbyć dumy i uprzedzeń wobec innych. Europa nadal uważa, że jest lepsza. I tak się też zachowuje. Europie się wydaje, że będzie sprzedawała nowe technologie całemu światu, bo ceny dwutlenku węgla będą wysokie. Tyle że już dziś farma wiatrowa produkcji chińskiej jest o połowę tańsza od europejskiej.
Gdzie Polska będzie za jakieś dziesięć lat?
Myślę, że za dziesięć lat Europa zorientuje się, że te duże przychody z racji sprzedaży nowych technologii wcale się nie pojawiają. Na razie z polityki Unii Europejskiej najbardziej cieszą się Chińczycy.
My będziemy wydawali wielkie środki na absurdalne technologie typu CCS, a Chińczycy będą rozwijać energetykę odnawialną. Brak ograniczeń związanych z emisją dwutlenku węgla Chińczykom w rozwoju energetyki odnawialnej nie przeszkadza. A wręcz przeciwnie.
Jeżeli chodzi o Polskę, to jest ona w dość krytycznym momencie. Nie podejmujemy kluczowych decyzji dotyczących bezpieczeństwa energetycznego w kolejnych latach.
A Europa nie ułatwia nam życia. Państw starej Unii nie obchodzi to, że moglibyśmy zaoszczędzić ok. 40 proc. energii elektrycznej w sektorze komunalno-bytowym. Europa woli, żebyśmy kupowali drogie ogniwa fotowoltaniczne od krajów starej Unii.
Jakoś na technologię CCS Unia daje środki. Ale już na podziemne zgazowanie węgla nie. Uruchomienie gazyfikacji węgla w złożu dałoby nam stosunkowo dużo taniej, niskoemisyjnej energii. Ale Unia tego nie wspiera, bo to stoi w opozycji do drogich technologii, które Unia chce nam sprzedawać. Jeżeli Unii uda się doprowadzić do zamknięcia polskich przedsiębiorstw i przeniesienia produkcji z Polski za granicę, to ludzie stąd będą szukać pracy w państwach starej Unii. Pojadą tam Polacy, Bułgarzy czy Rumuni.
Polska jest najbardziej zagrożona emigracją przemysłu. Zajmujemy pod tym względem pierwsze miejsce w Europie! Prawie 10 proc. zatrudnienia w przemyśle mamy u nas w branżach wrażliwych. A w starej Unii wynosi ono 3 proc. A więc u nas to zagrożenie jest przeszło trzykrotnie większe. Naszym grzechem dla krajów starej Unii jest to, że w ogóle posiadamy fabryki.