Telekomunikacyjna afera korupcyjna w Indiach może spowodować tak gwałtowny wybuch społecznego niezadowolenia w kraju zamieszkiwanym przez 1,2 mld osób, jak żaden inny skandal od czasu odzyskania przez Indie niepodległości.

W wywiadzie dla Financial Timesa, Kishor Chaukar, dyrektor wykonawczy Tata Sons, grupy holdingowej firmy Tata Group , powiedział że społeczeństwo indyjskie jest coraz bardziej sfrustrowane zalewającą kraj korupcją. Nastroje w Indiach grożą protestami podobnymi do tych w Tunezji, Egipcie czy Libii.

Opinia Chaukara pojawia się kilka dni po tym, jak Ratan Tata prezes Tata Group, zjawił się w parlamencie indyjskim, by odpowiedzieć na pytania dotyczące uczestnictwa jego firmy w kontrowersyjnej nagrodzie, którą były licencje firm telekomunikacyjnych 2G. Niewłaściwe przeprowadzenie aukcji, jak oszacowano w oficjalnym audycie, kosztowało ministerstwo finansów 39 miliardów dolarów utraconych wpływów. Prezes Tata zaprzecza jakiemukolwiek wykroczeniu.

>>> Czytaj też: Indie chcą zawrzeć do lata porozumienie o wolnym handlu z UE

Reklama

- Rozmiary tego skandalu korupcyjnego są ogromne, a przestępstwo którego się dopuszczono jest ujawnione szerokiej opinii publicznej - powiedział Chaukar. - Ogromna ilość młodych ludzi mówi: "Mamy już dość. Kapitalistycznemu kolesiostwu mówimy nie. Pozbądźmy się tego problemu raz na zawsze" - dodał.

- To doprowadzi do czegoś ważnego w indyjskim systemie gospodarczym i politycznym. To co stało się w Tunezji , Egipcie, czy Libii zachęca ludzi do demonstracji. Mówią: "skoro możemy demonstrować i połączyć siły, to coś w końcu się zmieni" – powiedział Chaukar.

Także inni dopatrują się podobieństw między nastrojami aktywistów w największym na świecie kraju demokratycznym. Santosh Hedge, dawny sędzia sądu najwyższego w Indiach, ostrzegł przed falą demonstracji podobnych do tych w Egipcie, jeśli kampania publiczna przeciwko łapownictwu zostanie zlekceważona. R. Gopalakrishnan, inny dyrektor Tata Sons , powiedział, że znajdujący się w Bombaju holding jest za bardzo zaniepokojony ostrzeżeniami o utracie reputacji. – To może się przytrafić każdemu kto zostanie przyłapany na awanturze ulicznej - powiedział.

Anna Hazare, weteranka i aktywistka społeczna, wyprowadziła na ulice tłumy w strajku głodowym na ulicach stolicy oraz Bombaju i otrzymała wsparcie od grup lobbingowych biznesu.

Przez ostatnie dziesięć lat Indie były nękane serią skandali korupcyjnych na najwyższych szczeblach władzy i biznesu. Skandale dotyczyły przemysłu telekomunikacyjnego, wyższych rangą oficerów czy świata sportu. Ekonomiści od dawna wyrażali obawy w sprawie zwiększającego się poziomu tzw. „kolesiowskiego kapitalizmu” w ostatniej dekadzie.

Według, Chakara problemy korupcyjne Indii były nieuniknione i dotknęły szybko rozwijające się gospodarki, gdy się zliberalizowały. Otwarcie rynku spowodowało, że niektórzy postanowili to wykorzystać osiągając ogromne zyski, choć całkiem bezprawnie. Powiedział, że Indie nie były w stanie poradzić sobie z chorobą korupcyjną w krótkim czasie, a liderzy biznesu w gospodarce okresu przejściowego będą musieli się zmierzyć z etycznymi problemami przez wiele lat. -Wiarygodność polityków i polityki jest bardzo niewielka. Jest wielu ludzi którzy mają mnóstwo zastrzeżeń do polityki- powiedział Gdkari, dawny przywódca indyjskiej nacjonalistycznej partii Bharatiya Janata.

ikona lupy />
Hindusi protestują na ulicach w New Delhi / Bloomberg / Prashanth Vishwanathan