Ministerstwo Gospodarki ograniczy opłacalność produkcji energii z węgla wymieszanego z biomasą.
Będziemy zmniejszać wsparcie dla energii wytwarzanej z węgla z dodatkiem drewna. W perspektywie 2020 r. chcemy, by zmalało do zera – mówi DGP Janusz Pilitowski, dyrektor departamentu energii odnawialnej w Ministerstwie Gospodarki. Zapowiedź resortu to cios dla koncernów energetycznych. Jak policzyło Polskie Stowarzyszenie Energetyki Wiatrowej, od 2006 r. na spalaniu węgla z domieszką biomasy zarobiły one co najmniej ok. 4,5 mld zł. Było to możliwe dzięki uznaniu takiej produkcji energii za odnawialne źródło energii. Jeśli dojdzie do zmniejszenia wsparcia dla współspalania – propozycja dopiero będzie konsultowana z elektrowniami – spółki energetyczne zarobią mniej.
Profesor Krzysztof Żmijewski z Politechniki Warszawskiej potwierdza, że boom na taką odmianę zielonej energii napędzany jest względami finansowymi. – Stosunkowo prosty i tani jest proces dostosowania bloku węglowego do współspalania 10-proc. domieszki biomasy. Od lat polski rząd dopłaca producentom do 1 MWh energii z biomasy nawet 460 zł, dlatego stopa zwrotu z takiej inwestycji przekracza nieraz 100 proc. – mówi ekspert.
Na współspalaniu biomasy zarabiają kontrolowane przez Skarb Państwa PGE, Tauron, Enea i Energa, ale też inwestorzy zagraniczni, m.in. francuski GdF Suez. Zdaniem Krzysztofa Prasałka, prezesa PSEW, taki system może jednak uniemożliwić spełnienie przez Polskę unijnych wymogów (do 2020 roku 15 proc. wytwarzanej energii musi pochodzić ze źródeł odnawialnych). Dlaczego? – Bo hamuje ona rozwój faktycznie czystych źródeł, np. wiatrowych – mówi szef PSEW.
Reklama
Jego słowa potwierdzają dane. Choć zdaniem Ernst & Young Polska ma bardzo duży potencjał rozwoju energetyki wiatrowej, to w 2011 r. wybudowano u nas mniej wiatraków niż w 2010 r. Rośnie za to udział współspalania, które stanowi już ponad połowę produkcji zielonej energii.
Rząd chce najwyraźniej ten trend odwrócić. Przedstawiając wczoraj na Forum Energetyki Wiatrowej w Warszawie wnioski z konsultacji projektu ustawy o OZE, Janusz Pilitowski podkreślał, że dokument mocno ewoluuje. Ministerstwo Gospodarki zakłada utrzymanie obowiązku zakupu energii z OZE przez sprzedawców i dystrybutorów prądu. W pierwszej wersji dokumentu rząd chciał z niego zrezygnować.