Francja domaga się tymczasowego zawieszenia negocjacji Unii ze Stanami Zjednoczonymi. Ten temat jest poruszany w czasie rozmów prezydenta Hollande’a w Niemczech.

Berlin ma odmienny punkt widzenia tej sprawy niż Paryż.

Żądanie zamrożenia zaplanowanych na przyszły tydzień rozmów na temat wolnej wymiany handlowej - to reakcja Francji na wiadomość o podsłuchiwaniu francuskich i unijnych instytucji przez Amerykanów. Rzeczniczka rządu premiera Ayrault stwierdziła, że Europa musi w tej sprawie zając spójne i jednoznaczne stanowisko, tymczasem Berlin dał do zrozumienia, że stoi po drugiej stronie barykady i chce, aby rozmowy się rozpoczęły.

Strona francuska zaznacza, że zależy jej na negocjacjach, ale w obecnej sytuacji, wobec ujawnionych rewelacji dotyczących podsłuchu, w tym ambasady Francji w Waszyngtonie, jest zdania, że należy na minimum dwa tygodnie przełożyć termin rozpoczęcia rozmów. Według Paryża jest to konieczne, by móc uzyskać więcej informacji na temat okoliczności dotyczących podsłuchu. Część ekspertów nad Sekwaną jest zdania, że sprawy nie należy wyolbrzymiać, gdyż szpiegostwo przemysłowe zawsze istniało i wiele firm chce się zorientować nie tylko w planach, ale i w nastrojach panujących u przeciwników na rynku.

>>> czytaj też: USA szpiegują Europę. Co w tym dziwnego?

Reklama