Nie zostały rozwiązane bowiem żadne kluczowe problemy ani UE ani strefy euro. Dlatego możemy liczyć na 1-2 procent PKB wzrostu rocznie z groźbą recesji. Przez ostatnie 30 lat wzrost, który jak nam się wydawało miał solidne fundamenty opierał się na rosnącym długu wobec PKB. Ten poziom długu jest po prostu za duży, teraz weszliśmy w epokę delewarowania, czyli dług będzie się obniżał. Ale także banki w strefie euro muszą obniżyć swoje aktywa o 3,5 bln euro Czyli kredyt będzie spadał, a dalsze zadłużanie się krajów przez rządy jest bardzo niebezpieczne. Ale patologie, które narastały przez lata narastają jeszcze szybciej, mówię o szybko rosnącym długu publicznym i szybko rosnącym bezrobociu. Tak to wygląda w krajach płd. Europy i Francji.

Istnieje także poważne ryzyko kryzysu finansowego największych banków w strefie euro. Strefa euro będzie słabo rosnącym, wręcz kurczącym się rynkiem. A to czynniki wpływające na nas. Do tego nieodpowiedzialna polityka finansowa państwa doprowadziła do tego, zadłużenia, które według metodologii unijnej wynosi 57 proc. PKB, więc nie mamy pola manewru. Jakiekolwiek działania stymulujące rząd są w tej chwili wykluczone, nawet przy tym ministrze , który jest bardzo kreatywny i rąbnął z drugiego filara miedzy 130 a 200 mld zł. Ile jeszcze zobaczymy. To wystarczy na krótko, na dwa lata, by ożywić popyt. Może to pomóc gospodarce, przed wyborami w 2015 r. Tak samo w Niemczech ożywienie było przez wyborami. Natomiast to wszystko ma krótkie nogi, po takim ożywieniu za pożyczone pieniądze dług zacznie narastać. Bardzo dużym problemem jest demografia. Liczba osób w wieku produkcyjnym osiągnęła maksimum w 2012 roku i teraz przez 100 lat się będzie obniżała. Czyli mniej ludzi do pracy, brak możliwości działań rządu jeśli chodzi o stymulowanie popytu i rosnące ryzyko nawrotu kryzysy w strefie euro wszystko to powoduje, że nie ma co liczyć na szybki wzrost polskiej gospodarki.