Z danych Komisji Nadzoru Finansowego wynika, że sieć placówek bankowych w naszym kraju systematycznie się zmniejsza. Tylko w ubiegłym roku ich liczba spadła o ponad 100.

Poszczególne instytucje z różnych powodów redukowały własną sieć. W niektórych przypadkach były to fuzje. Z tego powodu w ubiegłym roku o ponad 40 oddziałów zmniejszyła się sieć Banku Zachodniego WBK po przejęciu Kredyt Banku. Tam, gdzie placówki obu instytucji sąsiadowały ze sobą, część z nich zostało zlikwidowanych. Z tego samego powodu o kilkadziesiąt oddziałów zmniejszyła się sieć połączonego Raiffeisen Polbanku. – Zamknięte placówki najczęściej znajdowały się zbyt blisko siebie i nie było ekonomicznego sensu ich utrzymywania. Dodatkowo dokonano przeglądu oddziałów pod kątem ich rentowności – powiedział Marcin Jedliński, rzecznik banku.

>>> Polecamy: Ranking kredytów hipotecznych - luty 2014

Ale nie tylko fuzje przyczyniają się do zamykania placówek. Jesienią ubiegłego roku o zmianie strategii poinformował Bank Handlowy. Część oddziałów, zlokalizowanych głównie w centrach handlowych, zostanie przekształcona w placówki typu smart. Większość prostych czynności, takich jak wypłaty gotówki czy zmiana danych osobowych, klienci wykonują tam samodzielnie przy pomocy automatów, a pracownicy koncentrują się na pozyskiwaniu nowych klientów. Jednak 19 jednostek zostanie zamkniętych. – Klienci coraz chętniej wybierają technologie cyfrowe, a oddziały tracą swoje znaczenie z perspektywy codziennej obsługi klienta. To widać także w Handlowym. Obecnie w oddziałach przeprowadzamy mniej niż 2 proc. naszych transakcji. Sieć smart to nasza odpowiedź na dynamicznie zmieniające się realia rynkowe. W ten sposób przedefiniowujemy rolę oddziału – mówi Brendan Carney, wiceprezes odpowiedzialny za bankowość detaliczną.
Jeszcze inne instytucje nie prowadzą zakrojonej na szerszą skalę redukcji oddziałów, jednak dokonują tzw. relokacji.

Reklama

Niektóre placówki są zamykane i otwierane w innych, lepszych miejscach. Zazwyczaj towarzyszy jednak temu zmniejszenie ich liczby. Taki proces można było zaobserwować w ING Banku Śląskim, który od 2010 r. zmniejszył sieć o 16 lokalizacji.

– Bez wątpienia banki będą nadal ograniczać liczbę placówek. Jednak jestem daleka od stwierdzenia, że era stacjonarnego oddziału się kończy. Pozostanie nieodzowny mimo rosnącego znaczenia bankowości internetowej i mobilnej – uważa Marta Czajkowska-Bałdyga, analityk Domu Maklerskiego Banku BPS. A ten kanał kontaktu między bankiem a klientem zyskuje na popularności.

>>> Czytaj też: Augustyniak: Oddziały banków bezpowrotnie pustoszeją

Wczoraj Tomasz Niewiedział, dyrektor obszaru bankowości mobilnej i internetowej BZ WBK, poinformował, że w ciągu ostatniego roku liczba klientów logujących się przynajmniej raz w miesiącu do aplikacji mobilnej BZ WBK wzrosła o 92 proc., do 250 tys. – Spodziewamy się, że w najbliższych latach grono użytkowników aplikacji mobilnej będzie dynamicznie rosnąć. Mamy ambicję, aby do końca przyszłego roku było ich co najmniej milion – stwierdził przedstawiciel BZ WBK.
Wersje mobilne serwisów transakcyjnych szybko zyskują użytkowników także w innych bankach. mBank chwali się, że ma ich już ponad 700 tys. W ciągu roku przybyło ich 200 tys. Handlowy deklaruje zaś, że jego klienci w kanale mobilnym wykonują już pięć razy więcej transakcji niż w oddziałach stacjonarnych.

Szacuje się, że na całym rynku z bankowości w komórce korzysta już ponad 2 mln klientów.

Tendencja do ograniczania liczby oddziałów jest widoczna w większości krajów Unii Europejskiej. Na przykład w Niemczech od 2008 r. sieć bankowa zmniejszyła się o ponad 3 tys. placówek.