W przyszłym tygodniu Parlament Europejski będzie głosował w sprawie jednolitego rynku telekomunikacyjnego. Nowe przepisy m.in. mają poprawić pozycję konsumentów w walce o ich prawa z dostawcami usług telekomunikacyjnych, w tym Internetu.

Z ostatnich badań przeprowadzonych na zlecenie Komisji Europejskiej (KE) wynika, że ceny dostępu do sieci w jednym kraju UE mogą być nawet czterokrotnie wyższe niż w innym kraju członkowskim. W zależności od miejsca zamieszkania, ceny wynoszą od 10 do 46 euro miesięcznie, a mogą sięgać nawet 140 euro miesięcznie.

Najtańsze reklamowane łącza szerokopasmowe dostępne są na Litwie (od 10,30 euro), w Rumunii (od 11,20 euro) i na Łotwie (od 14,60 euro). W innych krajach najtańsze dostępne na rynku oferty są nadal drogie – tak jest w przypadku Cypru (46,20 euro), Hiszpanii (38,70 euro) i Irlandii (31,40 euro).

Największe różnice w cenach występują w Polsce – od 20 do 140 euro oraz Chorwacji – od 30 do 121 euro.

Reklama

Ponadto 66 proc. badanych nie wiedziało, jaka jest prędkość wykupionego przez nich łącza. Okazało się także, że większość konsumentów otrzymuje tylko 75 proc. obiecanej przez operatora prędkości Internetu. W Wielkiej Brytanii i Francji szybkość transferu danych może być nawet 55 proc. mniejsza niż reklamowana przez operatora. Dla porównania w USA 96 proc. osób ma taki dostęp do Internetu, za jaki płaci.

Zdaniem Neelie Kroes, wiceprzewodniczącej KE i komisarz ds. agendy cyfrowej konsumenci nie są wystarczająco chronieni, ponieważ w UE nie ma jednolitego rynku telekomunikacyjnego. – Nie ma powodu, aby jedna osoba płaciła ponad cztery razy więcej niż inni w Europie za to samo łącze internetowe – uważa Kroes. Dodaje, że przepisy, które będą rozpatrywane przez PE, wzmocnią prawa konsumentów. – Czas, aby przedsiębiorcy znaleźli sposób, aby inaczej reklamować i lepiej wyjaśniać szczegóły ofert swoim klientom – mówi Kroes.

Gorsza jakość usług w Polsce

Gorsza od oczekiwanej jakość usług dotyka także polskich internautów. Z danych Urzędu Komunikacji Elektronicznej wynika, że znaczna część wpływających do niego skarg dotyczy zbyt wolnego internetu. Chodzi o sytuację, w której ktoś płaci za łącze o prędkości np. 10 Mb/s, a w rzeczywistości pliki pobierają się z sieci dużo wolniej. Użyte w umowach zawieranych z operatorami sformułowanie „do 10 Mb/s” powoduje, że uzyskiwanie usługi gorszej jakości nie daje podstaw do rozwiązania umowy czy starania się o obniżenie opłaty za abonament.

Jeśli złożymy reklamację, operator zawsze może odpowiedzieć, że mała szybkość transferu danych to nie wina łącza, albo na przykład naszego komputera lub oprogramowania. Sytuację konsumentów mogłyby poprawić oficjalne systemy pomiaru prędkości łączy, ale przygotowania UKE do ich uruchomienia najpierw utknęły w martwym punkcie, a obecnie przedłużają się o kolejne miesiące (>>> Czytaj więcej o projekcie pomiaru internetu). Na razie urząd obwieścił, że realizowane jest memorandum jakościowe, które podpisały telekomy, a którego część stanowią obiektywne pomiary prędkości sieci. Nie wiadomo, kiedy będą znane wyniki tych działań.