ikona lupy />
Szkocka niepodległość w liczbach / Forsal.pl

Oszczędni płacą więcej

Niepodległa Szkocja to przede wszystkim spory kłopot dla brytyjskiego budżetu. W ostatnim roku podatkowym (2012-13) rodacy Williama Wallace’a wpłacili do wspólnej kasy 53 mln funtów, co stanowiło 9,1 proc przychodów podatkowych Zjednoczonego Królestwa. Jeszcze ciekawiej prezentuje się statystyka dotycząca przeciętnego obciążenia podatkowego przypadającego na mieszkańca. Podczas gdy w całym Zjednoczonym Królestwie w ubiegłym roku wyniosło ono 9 200 funtów, w przypadku Szkocji było to aż 10 000 funtów. Mówiąc prościej – przeciętny Szkot co roku dokłada do budżetu o 800 funtów więcej niż jego pozostali sąsiedzi. I nie jest to bynajmniej sytuacja nowa. Ze statystyk szkockiego rządu wynika, że obciążenie podatkowe mieszkańców tego kraju już od 33 lat przewyższa brytyjską średnią.

To jednak tylko jedna strona medalu. Pisząc o tym, ile Szkoci wpłacają do wspólnej skarbonki, nie można bowiem zapomnieć również o tym, ile z niej wyciągają, a jest to całkiem pokaźna suma. Ubiegłoroczne wydatki publiczne Szkocji szacowane są na 65,2 mld funtów, co oznacza, że kraj ten generuje 9,3 proc. wszystkich wydatków Zjednoczonego Królestwa.

Reklama

>>> Czytaj też: Idea wolnej Szkocji jest skazana na niepowodzenie

Rzut oka na rządowe statystyki obala również mit o słynnej szkockiej oszczędności, a raczej skąpstwie. Okazuje się bowiem, że podczas gdy publiczne wydatki przypadające rocznie na przeciętnego Brytyjczyka wynoszą 11 000 funtów, w Szkocji jest to aż 12 300 funtów. Zgodnie ze statystykami brytyjskiego Ministerstwa Skarbu Szkoci wydają co roku więcej niż Anglicy i Walijczycy, a na tym polu wyprzedzają ich tylko Irlandczycy z Północy. Zwolennicy szkockiej niepodległości nie wspominają również zbyt wiele o szkockim deficycie budżetowym, który rośnie zdecydowanie szybciej niż brytyjska średnia i w ubiegłym roku wyniósł 12,1 mld funtów.

Co prawda Szkoci cały czas podkreślają, że powiększającą się dziurę budżetową i wszelkie inne problemy gospodarcze w przyszłości załatają gigantyczne wpływy ze złóż ropy na Morzu Północnym, które – przy ewentualnie zmianie metody wydobywczej – mogłyby generować roczne przychody na poziomie 600 mld funtów. Sęk w tym, że – co do zasady – właścicielem tych złóż jest nie Szkocja, ale międzynarodowe koncerny naftowe, które zajmują się ich wydobyciem, a następnie wpłacają pokaźny podatek do budżetu. Szkocja zapowiada, że po uzyskaniu niepodległości taka opłata wydobywcza uległaby znacznemu podwyższeniu. Pytanie tylko czy wielkie koncerny będą kontynuować wydobycie surowców, jeśli zwyczajnie przestanie się im to opłacać?

>>> Czytaj też: Zadłużenie, wojsko. Zobacz, jakie wyzwania czekają niepodległą Szkocję

Koniec imperium whisky?

Szkocka niepodległość oznaczałaby również spore kłopoty dla firm prowadzących działalność w tym kraju. Magazyn „Time” donosi, że na wyniki szkockiego referendum z drżeniem oczekują przedsiębiorcy z branży zajmującej się produkcją whisky, która generuje 1/3 szkockiego produktu krajowego brutto. Dla nich wystąpienie ze Zjednoczonego Królestwa wiązałoby się z powrotem barier handlowych, które znacznie utrudniłyby eksport słynnego trunku. „Po odłączeniu się Szkocji od Wielkiej Brytanii stracimy 1,23 mln butelek whisky” – żartował z kolei prestiżowy dziennik „The Times”.

Niewykluczone, że szkockie „Yes!” będzie również wiązać się z masową migracją firm z sektora finansowego i ubezpieczeniowego do innej części Zjednoczonego Królestwa. Taką zapowiedź złożyły już m.in. fundusz emerytalny Standard Life oraz dwaj wielkie banki - Royal Bank of Scotland i HBOS (część holdingu Lloyds Banking Group). Asekuracyjna zapowiedź dwóch finansowych gigantów nie jest jednak podszyta szantażem wobec głosujących Szkotów, ale czystą ekonomiczną kalkulacją.

Obecnie RBOS i HBOS są własnością brytyjskiego rządu. Jednak gdyby zdecydowały się na powrót do sektora prywatnego, to w swoim posiadaniu miałyby 12 razy więcej zasobów finansowych niż cała szkocka ekonomia. Oznacza to, że wypadku bankructwa tych banków szkocki skarb państwa nie byłby w stanie przeprowadzić bail-outu.

>>> Czytaj też: Nie tylko Szkocja chce niepodległości. Oto europejscy separatyści

Ten przeklęty Wimbledon…

Koniec końców, na szkockiej niepodległości ucierpiałby również brytyjski sport. Wystarczy wspomnieć, że brytyjska drużyna olimpijska „straciłaby” 13 medali zdobytych na Igrzyskach w Londynie oraz połowę medali zdobytych na tegorocznych Igrzyskach w rosyjskim Soczi.

Jest jeszcze Wimbledon – najsłynniejszy tenisowy turniej na świecie i wielka narodowa duma. W 2013 roku – po 77 latach oczekiwań – mieszkańcy Zjednoczonego Królestwa wreszcie doczekali się triumfu brytyjskiego tenisisty. Zdobywcą Pucharu okazał się Szkot Andy Murray, który dla wielu Brytyjczyków jest „skarbem” o nieporównywalnie większej wartości niż 53 mln funtów z podatków, półtora miliona butelek szkockiej whisky i złoża ropy na Morzu Północnym…