Wysokie kary za nielegalne wydobycie bursztynu, zmniejszenie ryzyka inwestycyjnego związanego z poszukiwaniem, rozpoznawaniem i wydobywaniem węglowodorów ze złóż - to niektóre cele projektu noweli prawa górniczego i geologicznego, którym we wtorek ma zająć się rząd.

Projekt noweli przewiduje ponadto modyfikacje dotyczące m.in.: katalogu złóż kopalin objętych własnością górniczą (będzie on powiększony o bursztyn, gazy szlachetne, pierwiastki ziem rzadkich), zaostrzenia działań w zakresie zwalczania nielegalnej działalności wydobywczej (np. bursztynu) czy konieczności uzyskania zgody resortu środowiska na zaprzestanie wydobywania koncesjonowanej kopaliny. To właśnie zmiany dotyczące bursztynu wywołały kontrowersje u branży zajmującej się wydobyciem tej kopaliny.

Resort środowiska przekonuje, że nowe zasady koncesjonowania mają ukrócić nielegalną eksploatację bursztynu.

"Możemy oceniać, że w Polsce jest w obrocie być może - bo tego nie wiemy - ok. 10 ton bursztynu rocznie, z tego pozyskiwanie legalne jest na poziomie najwyżej 600 kg, ale bywają lata, że jest to zero” – mówił w październiku ub.r. Główny Geolog Kraju Mariusz Orion Jędrysek, wskazując na dominację na rynku bursztynu z nielegalnej eksploatacji bądź np. przemytu.

Zgodnie z projektowanymi przepisami bursztyn ma być objęty własnością górniczą, zamiast – jak dotąd - prawem własności nieruchomości gruntowej.

Reklama

Według ministerstwa, w praktyce samo objęcie bursztynu własnością górniczą niewiele zmienia, ponieważ na eksploatację i tak trzeba mieć koncesję, jest to jednak ważne z punktu widzenia podkreślenia własności Skarbu Państwa. Zaostrzone będą kary za nielegalne poszukiwanie i eksploatację tej kopaliny (400 tys. zł. za każdy rozpoczęty kilometr terenu objętego działalnością). Do proponowanych zmian krytycznie odnosi się Międzynarodowe Stowarzyszenie Bursztynników.

"Objęcie bursztynu własnością górniczą (…) niesie za sobą utrudnienia w postaci wprowadzenia kolejnej strony zaangażowanej w wynajem gruntu czy złoża na cele poszukiwawcze i eksploatacyjne. Jest również konieczność sporządzenia projektu robót, dokumentacji geologicznej, sprawowania nadzoru przez geologa o wyższych niż do tej pory uprawnieniach, a to skutkuje wzrostem kosztów przedsięwzięcia" - argumentował sekretarz tej organizacji Michała Kosiora.

Bursztynnicy krytykują też propozycję wprowadzenie dwóch poziomów koncesji: na poszukiwanie i rozpoznanie złóż oraz na eksploatację, zamiast dotychczasowego zatwierdzenia projektu robót geologicznych (na etapie poszukiwania) oraz koncesji na wydobycie. Według stowarzyszenia, zmiana ta centralizuje procedury administracyjne na poziomie ministerialnym, co może skutkować wydłużeniem i podrożeniem całej procedury przygotowawczej, a więc zwiększeniem ryzyka inwestycyjnego.

Branża od wielu lat postuluje wprowadzenie koncesji łączonej na poszukiwanie, rozpoznawanie i eksploatację złóż bursztynu.

Bursztynnicy obawiają się, że zmiany dotkną wiele małych, w większości rodzinnych firm jubilerskich i bursztynniczych oraz znacząco ograniczą dostęp do tego surowca. Popierają natomiast zaostrzenie kar za nielegalne wydobycie bursztynu.

Branża kwestionuje też proponowane zwiększenie opłat za wydobycie bursztynu z obecnych ok. 10 zł za kilogram do 800 zł za kilogram, co ma stanowić 10 proc. wartości kilograma bursztynu. Przedstawiciele środowiska kwestionują takie wyliczenia. Jak mówią, wymagania jubilerskie spełnia tylko ok. 30 proc. bursztynu wydobywanego na wybrzeżu Bałtyku i na terenie Żuław Wiślanych, a mniejsze frakcje bursztynu są warte zaledwie między 40 a 200 zł za kilogram. (

Nowe uregulowania mają też wdrożyć unijne przepisy i przyczynić się do zwiększenia bezpieczeństwa wydobywania węglowodorów z morza, m.in. dzięki wprowadzeniu nowych mechanizmów reagowania w przypadku awarii. Nad bezpieczeństwem takiej działalności czuwać będzie właściwy terytorialnie okręgowy urząd górniczy.

Nowe przepisy uwzględniają kwestie dotyczące m.in. dokumentów, które przedsiębiorcy prowadzący działalność związaną ze złożami węglowodorów w polskim morzu będą musieli przekazać właściwemu organowi nadzoru górniczego, wprowadzenia obowiązku przesyłania do KE rocznego sprawozdania zawierającego informacje o instalacjach, incydentach, prowadzonych inspekcjach i dochodzeniach oraz wynikach działalności związanej ze złożami węglowodorów w granicach obszarów morskich RP, wprowadzenia systemu niezależnej weryfikacji, systemu poufnego zgłaszania problemów dotyczących bezpieczeństwa działalności związanej ze złożami węglowodorów w granicach obszarów morskich Rzeczypospolitej Polskiej oraz zmiany rozwiązań ustanawiających strefę bezpieczeństwa (podanie przypadków, kiedy możliwe jest wejście statków do strefy bezpieczeństwa).

Na tle krajów, które na szelfie kontynentalnym krajów Unii Europejskiej mają w sumie ponad 600 platform wiertniczych (w tym prawie 400 instalacji brytyjskich) Polska - ze swoimi trzema tego typu obiektami (dwoma poszukiwawczymi i jednym wiertniczym) nie wypada imponująco. Do krajów członkowskich, które posiadają najwięcej instalacji morskich można zaliczyć Danię, Holandię i Niemcy oraz pozostającą poza UE Norwegię, których spółki kontrolują większość instalacji na Morzu Północnym.

W Wielkiej Brytanii nadzór nad bezpieczeństwem operacji morskich związanych z ochroną środowiska pełni Department of Energy and Climate Change (DECC). Nadzór nad bezpieczeństwem i zdrowiem, w zakresie instalacji morskich sprawuje agencja rządowa - The Health and Safety Executive (HSE). W Holandii funkcjonuje State Supervision of Mines (SSM) - urząd nadzorowany przez Ministerstwo Spraw Gospodarczych. SSM jest organem nadzorującym wszystkie aspekty związane z bezpieczeństwem w sektorze wydobywczym, w tym na instalacjach morskich. W Danii działają dwie agencje; Duńska Agencja Energii (DEA) oraz Duńska Agencja Ochrony Środowiska (DEPA). Główne zadania dotyczące instalacji morskich pełni DEA, która jest organem koncesyjnym oraz pełni nadzór w zakresie oceny oddziaływania na środowisko, zdrowia i bezpieczeństwa operacji na duńskich instalacjach morskich.

Ze względu na to, że Polska ma ograniczone zasoby własne ropy naftowej i gazu ziemnego, działalność związana ze złożami węglowodorów w granicach obszarów morskich Rzeczypospolitej Polskiej nie jest rozwinięta - średnie roczne wydobycie ropy naftowej wynosi ok. 160 tys. ton, natomiast gazu ziemnego 17 mln m. sześc. (Roczne zużycie gazu w Polsce to ok. 15 mld m sześc). Koncesje na wydobycie ma bezpośrednio lub pośrednio jedynie grupa kapitałowa Lotos Petrobaltic i tylko ona posiada 8 koncesji na poszukiwanie i rozpoznawanie złóż ropy naftowej i gazu ziemnego.

Proponowane przepisy wprowadzają też zamiany związane z udzielaniem koncesji na wydobywanie węglowodorów. Jak napisano w uzasadnieniu, w obecnym modelu nie ma możliwości prowadzenia przez państwo "elastycznej" polityki w tym zakresie. "W konsekwencji utrudnione jest dostosowanie tej polityki do trendów cenowych na światowym rynku surowców (...). Taka sytuacja skutkuje obciążeniem regulatora kosztami przygotowania przetargu przy braku pewności co do udzielenia koncesji w postępowaniu".

Nowelizacja wprowadza też drugą - obok przetargu - procedurę udzielania koncesji węglowodorowych - "open door", która pozwala na przeprowadzenie postępowania przetargowego na wniosek przedsiębiorcy. Procedura „open door”, polega na porównywaniu konkurencyjnych wniosków. Stosowana jest np. we Francji, Holandii i na Słowacji.

>>> Czytaj też: Islandia znów chce do Unii? Wraca temat referendum