Propozycja prezydenta Andrzeja Dudy, aby w naszym kraju powstała stała amerykańska baza wojskowa, rozgrzała serca sympatyków dobrej zmiany. A tym, którzy kpią z dyplomatycznych wysiłków obozu polskiego prezydenta, warto przypomnieć, że jeszcze sto lat temu Ameryka… nie utrzymywała stosunków z Polską i Europą, prowadząc politykę izolacjonizmu. Do czasów Donalda Trumpa amerykańscy prezydenci odwiedzili Polskę zaledwie 13 razy
8 stycznia 1918 r. Thomas Woodrow Wilson wygłosił orędzie do amerykańskiego Kongresu. 28. prezydent USA przedstawił program pokojowy, zawarty w 14 punktach. Do Polski odnosił się punkt 13: „Stworzenie niepodległego państwa polskiego na terytoriach zamieszkanych przez ludność bezsprzecznie polską, z wolnym dostępem do morza, niepodległością polityczną, gospodarczą, integralność terytoriów tego państwa powinna być zagwarantowana przez konwencję międzynarodową”. Wilson w Polsce nigdy nie był. Jego plan, tyleż piękny, co teoretyczny, nie skutkował żadną konkretną pomocą dla Polaków – również w czasie zagrożenia świeżo odzyskanej polskiej niepodległości, czyli wojny z bolszewikami w 1920 r.

Trump twierdzi, że Europejczycy nie kupują pojazdów z USA. Grubo się myli

Znienawidzony Pałac Kultury

Tak naprawdę amerykański izolacjonizm względem naszej części świata przełamany został dopiero w momencie trudnym dla USA – ataku Japonii na bazę wojskową w Pearl Harbor 7 grudnia 1941 r. Wówczas Amerykanie zdecydowali się włączyć do II wojny światowej po stronie antyniemieckiej. Zanim do Polski zaczęli przyjeżdżać urzędujący prezydenci USA, odwiedzili nas ci, którzy na Kapitolu mieli zasiąść w przyszłości. I tak we wrześniu 1945 r. na zaproszenie towarzysza Bolesława Bieruta do Warszawy przyjechał Dwight D. Eisenhower, zwycięzca II wojny światowej, wówczas wojskowy gubernator strefy okupacyjnej USA w Niemczech. Po pobycie w Polsce powiedział: „Widziałem zniszczony Berlin, widziałem zniszczony Hamburg, widziałem wiele zniszczonych miast w Europie, ale tak zniszczonego miasta jak Warszawa nigdy nie widziałem”. Prezydentem Stanów Zjednoczonych Eisenhower został w 1953 r. John Fitzgerald Kennedy przed objęciem prezydentury był w Polsce dwa razy. Jego pierwsza wizyta miała miejsce w lipcu 1939 r. Przyjechał jako attaché na polecenie swojego ojca – ambasadora USA w Wielkiej Brytanii. JFK poznawał nastroje wśród społeczeństwa i polskich polityków. „Wyjeżdżam stąd pokrzepiony i wzmocniony i będę mówił wszędzie tam, gdzie będzie mi dane, iż wobec tak poważnego zagrożenia [wojną] społeczeństwo polskie spogląda w przyszłość z niezachwianą wiarą w słuszność swojej sprawy, patrzy z optymizmem, ale i z przekonaniem, że jeżeli do konfrontacji dojdzie, to jej wynik nie może być inny jak zwycięstwo” – pisał w liście do Josepha P. Kennedy’ego seniora.
Reklama
Cały artykuł przeczytasz w Magazynie Dziennika Gazety Prawnej