Co klimat zyskał dzięki COP24?
Jeżeli chodzi o ustalenia, jakie zapadły, to przede wszystkim udało się nam zrealizować podstawowy cel – przygotować narzędzia, które wdrażają porozumienie paryskie – jak bilansować obowiązki krajów, jak to finansować i rozliczać, by redukcja emisji gazów cieplarnianych była coraz większa.
Czy dla przebiegu samych negocjacji nieobecność Trumpa, Putina, Macrona czy Merkel miała znaczenie?
Moim zdaniem na przebieg negocjacji nie miało to większego wpływu – od tego są zespoły negocjacyjne, które mają mandat od swoich państw. Deklaracja Trumpa o odejściu od porozumienia paryskiego nieco utrudniała rozmowy, ale jednak delegacja amerykańska była licznie reprezentowana w trakcie szczytu i aktywnie uczestniczyła w pracach.
Dostaliśmy jako Polska antynagrodę „Skamielina roku” za promowanie węgla na szczycie klimatycznym. Chodziło m.in. o słowa prezydenta Andrzeja Dudy o węglu na 200 lat i mordowaniu polskiego górnictwa. Pierwszy raz to „wyróżnienie” dostał gospodarz COP.
Organizacje ekologiczne chcą znać realne przyczyny globalnego ocieplenia. Jednak to nie tylko węgiel emituje gazy cieplarniane. Robią to wszystkie paliwa kopalne, także gaz i ropa. Najłatwiej pokazywać Polskę jako kraj z gospodarką opartą na węglu. Pomimo tych niesprawiedliwych opinii nie czujemy się ani skamieliną, ani hamulcowym przebiegu negocjacyjnego. Polska jest jednym z liderów redukcji emisji CO2. Protokół z Kioto zobowiązywał nas do 6 proc., osiągnęliśmy prawie 30 proc. A deklarujemy, że nadal będziemy to robić. Życzyłbym wszystkim krajom takiego podejścia – w latach 80. emitowaliśmy ok. 500 mln ton CO2 rocznie, teraz ok. 300 mln.
Czy podtrzymuje pan stwierdzenie, że gnijące drzewa z Puszczy Białowieskiej odpowiadają również za zanieczyszczenie powietrza w Polsce? Jeden z pana poprzedników, prof. Maciej Nowicki, powiedział, że to kłamstwo.
Moje słowa zostały źle zrozumiane – miałem tu na myśli pewną symbolikę, która nie ma znaczenia w globalnej polityce klimatycznej. Jeśli jednak mamy być precyzyjni, to faktem jest, że gnijące czy martwe drzewo emituje CO2 do atmosfery. Jednak nie chciałbym do tego sprowadzać publicznej dyskusji.
„CO2 i pakiet klimatyczny. Co to jest? Ktoś próbuje wmawiać, że to ma jakieś znaczenie dla klimatu? To jest po prostu śmiechu warte”. Zgadza się pan z tymi słowami?
Emisja gazów cieplarnianych ma znaczenie dla klimatu, temu nie możemy zaprzeczyć. Istnieje dyskusja nurtów naukowych, na ile człowiek ma na to istotny wpływ. Lecz nie ma żadnych wątpliwości co do tego, że emisja CO2 ma znaczenie dla klimatu.
To są słowa Jarosława Kaczyńskiego z 2012 r. Prezes zmienił zdanie?
Miał zapewne na myśli działalność człowieka, bo to jest dla wielu środowisk dyskusyjne, na ile działalność człowieka ma realny wpływ na zmiany klimatu. Nie chciałbym podważać pracy naukowców, ale oczywiście są także inne źródła emisji CO2 oprócz działań człowieka. My przyjmujemy, że człowiek ma duży wpływ na zmiany klimatyczne, a dodatkowe czynniki jeszcze kumulują to zjawisko. Ale to nie zwalnia człowieka z odpowiedzialności za naszą planetę.
Mamy śmieciowego ping-ponga. Uważa pan nadal, że Warszawa może być drugim Neapolem i zaleją nas śmieci?
Mam nadzieję, że nie. Tylko niestety niektóre obawy się potwierdzają. W listopadzie pierwszy raz przestrzegałem Warszawę, że nie ma zorganizowanego systemu zbiórki odpadów. Wtedy stołeczne władze zapewniały, że 4 grudnia rozstrzygną przetarg i zaczną prace. Tymczasem tak się nie stało do dziś. Za gospodarkę odpadami odpowiada gmina. Warszawa nie może być jakimś wyjątkiem. Rozumiem, że śmieci to taka przyziemna sprawa i nikt tego problemu nie chciał dostrzegać. Chciałem więc uczulić władze stolicy, że problem istnieje i trzeba go rozwiązać. Poza tym pewne reguły odnośnie do gospodarki odpadami wynikają wprost z unijnych przepisów, dlatego tym bardziej gminy powinny się do nich dostosowywać.
Zdaniem stołecznego ratusza zamydla pan sprawę. Urzędnicy twierdzą, że system zostanie wdrożony stopniowo, śmieci będą odbierane, tylko będzie problem, co dalej z nimi zrobić. Bo pouchylał pan pozwolenia dla instalacji, które mogłyby warszawskie śmieci utylizować.
Chciałbym stanowczo podkreślić, że uchylanie tych decyzji było zgodne z prawem i były ku temu przesłanki. Niestety nie mogę tolerować czegoś, co jest z prawem niezgodne. Nie jest tak, że uparłem się w przypadku Warszawy, bo inne miasta jakoś sobie radzą. Plan gospodarki odpadami dla całego woj. mazowieckiego, który od ponad dwóch lat nie może doczekać się przyjęcia, przygotowywał marszałek województwa. Zdradzę państwu, że ten plan jest już wreszcie uzgodniony i będzie przyjęty. To niezwykle ważne, bo to zamykało Warszawie i nie tylko, drogę do środków europejskich na gospodarkę odpadami. Mazowsze dotąd było jedynym regionem w Polsce, który tego planu nie miał. Czy to moja wina, że marszałek Struzik dążył do rzeczy niezgodnych z prawem? Czy tak wygląda działanie rozsądnego gospodarza?
Kiedy w takim razie plan wojewódzki zacznie obowiązywać?
Potrzebna będzie jeszcze uchwała sejmiku. Myślę, że to kwestia tygodni. Uchwała wchodzi w życie niezwłocznie, jeśli wojewoda jej nie uchyli. Dobrze, że plan w końcu jest, a Ministerstwo Środowiska starało się pomagać w tym procesie, a nie go torpedować.
Gminy donoszą, że firmy śmieciowe w rozpisywanych właśnie przetargach oferują dwu-, trzykrotnie wyższe stawki za świadczenie usług. Nie boi się pan, że po drastycznych podwyżkach cen prądu za chwilę czeka nas to samo w przypadku wywozu śmieci?
Radykalne podwyżki cen to jakieś nieuprawnione sugestie. Jednak abstrahując od tej sprawy, to samorządy decydują o cenach za odbiór odpadów. Jeśli wykonają swoje zadanie i dojdą do celu, w którym tylko 10 proc. odpadów będzie składowane, a reszta będzie poddana recyklingowi, to ceny spadną. Niestety wciąż wiele odpadów jest składowanych, a za składowanie się płaci. Przy dobrze przeprowadzonej zbiórce selektywnej takie odpady mogą być surowcem wtórnym.
Czy Kowalski, który otrzyma dużo wyższą stawkę za wywóz śmieci, będzie mógł liczyć na rekompensaty rządowe, podobnie jak przy cenie prądu?
Opłaty śmieciowe zbierają samorządy, wszystko po ich stronie. Nie chcemy jako resort środowiska dawać marchewki, my proponujemy wędkę, dojście do stawianych celów. Świadomość ekologiczna Polaków musi rosnąć.
Tyle że gminy twierdzą, że są obecnie stawiane pod ścianą przez firmy, które utworzyły oligopole śmieciowe.
Będziemy się starali pokazać te samorządy, które potrafią robić selektywną zbiórkę i mają umiarkowane ceny za wywóz odpadów. Część samorządów po prostu próbuje zrzucić winę na władze centralne, aby umyć ręce i nie wykazać własnej nieudolności.
Pokażecie także te zarządzane przez ludzi z opozycji?
Jeśli będą takie, to nie ma żadnego znaczenia, kto nimi zarządza.
A co, jeśli np. Paweł Adamowicz z Gdańska okaże się „śmieciowym wirtuozem”?
To pokażemy wtedy Gdańsk jako wzorzec. Chcemy pokazać wzorcowe samorządy bez klucza politycznego.
w Katowicach rozmawiali Karolina Baca-Pogorzelska i Tomasz Żółciak