Małżeństwo domagało się zwrotu nienależnie - ich zdaniem - pobranych rat kredytu hipotecznego indeksowanego we frankach szwajcarskich. W I instancji Sąd Rejonowy w Łodzi we wrześniu ub. roku uznał, że bank nie musi zwracać pieniędzy.
Proces małżeństwa K., które w 2006 roku wzięło kredyt hipoteczny w wysokości 360 tys. zł indeksowany we frankach szwajcarskich przeciwko mBankowi, toczył się od 2015 roku. Para domagała się w nim zwrotu ponad 62 tys. zł nadpłaty wraz z odsetkami, która - ich zdaniem - powstała z uwagi na to, że przy spłacie kredytu, klauzule przeliczenia walutowego były niezgodne z prawem (abuzywne). Kwestionowali oni zarówno klauzulę dotyczącą kursu walut, czyli klauzule indeksacyjne, jak również klauzulę zmiennego oprocentowania.
Ich żądanie stanowiła kwota różnicy pomiędzy sumami rat, które wpłacono do banku, a tą kwotą, która powinna być należna bankowi w sytuacji, w której te klauzule byłyby wyeliminowane z umowy. Zdaniem pełnomocnika małżeństwa, nie było ono w stanie zidentyfikować tych kursów walut, które były wykorzystywane przez bank do obliczenia wysokości rat. To odbywało się według tabeli kursowej, której sposób ułożenia był powodom nieznany. Nie było wskazanych parametrów, algorytmów, w jaki sposób bank te kwoty obliczał.
Dlatego konsekwencją uznania tych klauzul za abuzywne, powinno być to, że kredyt jest kredytem złotówkowym, tzn. powodowie powinni spłacić kwotę, którą otrzymali od banku plus odsetki i ewentualne prowizje oprocentowane według LIBOR.
We wrześniu ub. roku w I instancji Sąd Rejonowy dla Łodzi-Śródmieścia oddalił pozew klientów mBanku wskazując m.in., że byli oni informowani przy zawieraniu umowy z bankiem o ryzyku, jakie jest związane z zaciągnięciem kredytu hipotecznego waloryzowanego kursem waluty obcej. Przypomniał, że jeden z paragrafów umowy regulował kwestie oprocentowania, m.in. sytuację, w jakiej bank będzie uprawniony do zmiany wysokości oprocentowania. Inny paragraf umowy przewidywał zasady i wysokość rat kredytu. Sąd ustalił także, że w umowie zawarte było oświadczenie małżonków, że zostali dokładnie zapoznani z warunkami udzielenia kredytu i w pełni je akceptują. Tym samym wiedzieli, że z tym kredytem związane jest ryzyko kursowe, co może wpłynąć na wzrost jego kosztów.
Sąd uznał, iż nie można przyjąć, że klauzule zmiennego oprocentowania oraz klauzule indeksacji walutowej były niedozwolonymi postanowieniami umownymi. Wskazał, że uznanie konkretnej klauzuli umownej za niedozwoloną wymaga stwierdzenia łącznego wystąpienia dwóch przesłanek - sprzeczności z dobrymi obyczajami oraz rażącego naruszenia interesów konsumenta, czego powodowie nie wykazali.
Była to pierwsza sprawa indywidualna, w której swój pogląd wyraził prezes UOKiK, przychylając się do stanowiska powodów. Szef urzędu uznał, że klauzule, które nieprecyzyjnie wskazują przesłanki zmiany oprocentowania oraz sposób ustalania wysokości kwoty kredytu hipotecznego waloryzowanego do franka szwajcarskiego i rat kapitałowo-odsetkowych są niedozwolone. Tego stanowiska nie uwzględnił sąd I instancji wskazując, że nie ma ono waloru dowodowego.
Małżeństwo odwołało się od wyroku sądu I instancji. Zdaniem reprezentującego parę radcy prawnego Mariusza Korpalskiego, w tej kwestii "rażące naruszenie interesów konsumenta jest oczywiste". Jak tłumaczył Korpalski, dowolność banku w ustalaniu wysokości zobowiązań wobec drugiej strony umowy jest nie do pogodzenia z zasadami dobrych obyczajów i uczciwości, a także z ustawą oraz przepisami unijnymi. "W związku z tym stanowisko sądu rejonowego oceniamy, jako pomyłkę" - wyjaśniał powody wniesienia apelacji.
Dodał, że zastosowanie się do dyrektyw unijnych, zakładających pomijanie klauzul - które wg. niego - bank wpisał bezprawnie do umowy, spowodowałoby, że wyglądałaby ona jak umowa kredytu złotówkowego. "Od 2000 roku mamy obowiązek stosować prawo unijne w tym zakresie, czyli pozbawiać nieuczciwego przedsiębiorcę profitów z tytułów nieuczciwych klauzul umownych" - wskazał radca prawny. Zdaniem małżeństwa Sąd Rejonowy naruszył przepisy prawa procesowego jak i przepisy prawa materialnego.
W poniedziałek Sąd Okręgowy w Łodzi uznał, że apelacja powodów była zasadna niemalże w całości. Sędzia Grażyna Młynarska-Wróblewska podkreśliła w poniedziałek m.in., że mBank przeliczał kurs waluty w dowolny, korzystny dla siebie sposób. Według niej zróżnicowanie pomiędzy kursem kupna a sprzedaży, stosowanym dla określenia wysokości kapitału kredytu, a następnie wysokości spłaty, należy uznać za sprzeczne z dobrymi obyczajami i jednocześnie narażające interesy konsumenta.
Sąd zmienił więc wyrok sądu I instancji i zasądził od mBanku na rzecz pary kwotę ponad 61,9 tys. zł wraz z odsetkami.