"Koledzy partyjni Theresy May chwalą premier za patriotyzm: chce zrezygnować z urzędu dla dobra kraju. Takie stawianie spraw jest jednak sprzeczne z faktami. Jeśli jakieś motto przyświecało May w ostatnich latach to brzmiało: najpierw partia, potem kraj" - recenzuje działania szefowej brytyjskiego rządu "Handelsblatt".

Gospodarczy dziennik z Duesseldorfu przypomina, że to właśnie May przyjęła interpretację referendum dotyczącego brexitu, która była po myśli partyjnych jastrzębi. Ona zdecydowała, że wyjście z UE oznacza też wyjście z unii celnej i wspólnego rynku. Postawiła warunki, które niepotrzebnie utrudniły negocjacje z Brukselą. To przez jej nieudolność zapanował chaos w Izbie Gmin - uważa gazeta.

"Nie ma powodu, żeby chwalić ją za ofertę dymisji. Zwłaszcza, że nie jest to szczególne poświęcenie. Skacze, zanim zostanie zepchnięta" - uważa "Handelsblatt". "Twardzi zwolennicy brexitu mają nadzieję, że jeden z nich zostanie następnym premierem. Gdyby byłemu ministrowi spraw zagranicznych Borisowi Johnsonowi, albo byłemu ministrowi ds. brexitu Dominicowi Raabowi udało się wygrać wewnętrzne wybory, to Europejczycy powinni się przygotować na drugą gorącą fazę wyjścia Zjednoczonego Królestwa z Unii" - prognozuje dziennik.

Wtóruje mu lewicowo-liberalny "Tagesspiegel" z Berlina. "Wśród konserwatystów sposób przeprowadzenia brexitu zawsze był problemem drugorzędnym wobec wewnętrznej walki o władzę. Nikt nie symbolizuje tego lepiej niż Boris Johnson - zmienny buntownik, który bardziej chce zostać premierem niż znaleźć trwałe rozwiązanie" - pisze dziennik.

Reklama

Zauważa przy tym, że UE niewiele może zrobić poza uważnym przyglądaniem się lawirowaniu Londynu. W obecnej sytuacji będzie musiała jednak prawdopodobnie sama zdecydować, czy zgodzić się na chaotyczne przedłużanie procesu wyjścia, czy nie - przewiduje gazeta.

"W interesie Zjednoczonego Królestwa byłoby przegłosowanie wynegocjowanej umowy. Żeby gospodarka mogła coś zaplanować. Żeby W. Brytania i UE mogły się skoncentrować na wspólnej przyszłości. Żeby obywatele mieli jasność. Żeby Theresa May mogła w spokoju wrócić do domu. Byłby to dobry dzień" - nie porzuca mimo wszystko nadziei monachijski dziennik "Sueddeutsche Zeitung".

Brytyjski rząd podda w piątek pod głosowanie projekt umowy wyjścia z UE, ale bez deklaracji politycznej na temat przyszłych relacji ze Wspólnotą. Przyjęcie umowy wystarczyłoby do opóźnienia brexitu do 22 maja, ale nie spełniłoby wymogów dotyczących ratyfikacji porozumienia.

W efekcie nawet jeśli posłowie przyjmą w piątek rządową propozycję 585-stronicowego technicznego porozumienia w sprawie warunków opuszczenia Wspólnoty - zawierającego m.in. kluczowe zapisy dotyczące budżetu UE, Irlandii Północnej i praw obywatelskich - to w celu wypełnienia wymogów ratyfikacyjnych nakreślonych w brytyjskim prawie konieczne będzie także przyjęcie w późniejszym terminie oddzielnego projektu deklaracji.

Taka decyzja parlamentu odpowiedziałaby jednak na postawione w ubiegłym tygodniu ultimatum ze strony Rady Europejskiej, która zażądała przyjęcia głównego tekstu do końca dnia w piątek jako warunku dla przedłużenia procesu opuszczenia Wspólnoty do 22 maja.

>>> Polecamy: Czy chwiejny kurs liry tureckiej wpłynie na popularność Erdogana?