Nie będą Niemcy i Żydzi uczyć nas historii, nie będą zboczeńcy wychowywać naszych dzieci. (...) Miasto, po pierwsze, dla mieszkańców, nie tylko dla obcych spekulantów i deweloperów, przywrócę Gdańsk gdańszczanom i Rzeczpospolitej. Wiara katolicka, tradycyjna rodzina będą tu bezpieczne” – mówił Grzegorz Braun w wyborczym spocie. Każde z cytowanych zdań jest albo jawną manipulacją, albo sugeruje nieprawdziwy stan rzeczy.
„Dyktat eurokomuny”? Wolnego. UE ma olbrzymie kompetencje, ale to państwa narodowe mają decydujący głos, nie Bruksela. „Inwazja imigrantów”? Mowa o polskim, a nie włoskim albo greckim mieście portowym. Nikt Gdańska nie najechał i nie chce najeżdżać. Mieszka w nim ok. 50 tys. imigrantów, ale to osoby pracujące, nie dżihadyści. „Żydzi i Niemcy” chcą uczyć nas historii? Nawet jeśli chcieliby to robić Marsjanie, to podstawę programową opracowuje Ministerstwo Edukacji Narodowej, a nie prezydenci miast. „Wiara katolicka i tradycyjna rodzina” są w Gdańsku zagrożone? To ci dopiero. Katolik może swobodnie praktykować tu wiarę, a rodzina ma się lepiej niż w innych miastach Polski – zwłaszcza jeśli mierzyć to liczbą rodzących się dzieci. Współczynnik dzietności w tym mieście jest jednym z najwyższych w kraju.
To, że akurat politycy potrafią wciskać kit, nie dziwi. Możliwe, że się już nawet do tego przyzwyczailiśmy. Problem w tym, że wciskanie kitu – to odgórne: przez polityków – wyborcom, media – odbiorcom i korporacje – konsumentom, i to oddolne: przez zwykłych Kowalskich zwykłym Nowakom – staje się coraz skuteczniejsze.
Karierę bzdury zaczęli już nawet badać naukowcy.
Reklama
Cały artykuł przeczytasz w Magazynie Dziennika Gazety Prawnej i na e-DGP