Próbuje się zrobić aferę z tego, że wykonując swoje obowiązki poselskie, nie mając zielonego pojęcia, czego sprawa dotyczy, odpisałem pewnej pani, która następnie okazała się "hejterką" - mówił w czwartek w Siedlcach prezes PiS Jarosław Kaczyński.

Prezes PiS przekonywał, że Polska może stać się tak zamożna jak kraje Europy Zachodniej, w tym bogate Niemcy, ale "pod jednym warunkiem - że będą trwały dobre rządy, że będzie społeczne zaufanie".

Według Kaczyńskiego, jest jednak "potężne przeciwdziałanie przeciwko temu zaufaniu". "W mediach, różnego rodzaju przewagą, i to bardzo poważna przewagą, dysponuje druga strona, która nieustannie atakuje, nieustannie szuka dziury w całym, bezustannie coś wymyśla. Każda sprawa, którą my robimy, jest w gruncie rzeczy uznawana za złą, nawet wtedy, jeżeli za nią później zagłosują" - powiedział Kaczyński.

Podkreślił, że trzeba "zrobić wszystko, aby docierać do Polaków, aby ich przekonywać, aby im mówić, jak jest naprawdę".

"Bo choćby te cysterny (cysterny wstydu PO-PSL - PAP), które dzisiaj są tematem dnia, na pewno nie pod każdą strzechę dotrą, bo tam, gdzie będą otwierane inne programy (telewizyjne), to być może na ich temat nie będzie nawet jednego słowa. Będzie mowa o jakichś rzekomych nadużyciach z naszej strony, czy o tym, że ja jako poseł wykonując swoje obowiązki poselskie, nie mając zielonego pojęcia, czego to dotyczy, odpisałem pewnej pani, która następnie okazała się hejterką" - mówił Kaczyński.

Reklama

Jak dodał, "takich listów codziennie podpisuje dziesiątki". "No ale nawet z tego próbują zrobić sprawę. Tu nie chodzi o mnie, ja się tego nie obawiam, tylko o to, żebyście państwo sobie uświadomili na czym to polega, że tu już nawet nie z igły, bo nawet igły nie ma, z niczego po prostu, z tego, że wykonuję swoje obowiązki poselskie, robi się aferę, a o wielkich aferach, o miliardach się po prostu nie mówi" - powiedział prezes PiS.

"Gazeta Wyborcza" opublikowała odpowiedź prezesa PiS skierowaną w lipcu 2019 roku do Emilii Szmydt - uczestniczki akcji mającej na celu zniesławienie niektórych sędziów. "Z treści pani listu wynika, że czuje się pani pokrzywdzona działaniami wymiaru sprawiedliwości, ale także pana Łukasza Piebiaka, (ówcześnie - PAP) podsekretarza stanu w Ministerstwie Sprawiedliwości" - napisał Kaczyński.

"W związku z powyższym uprzejmie informuję, że jeśli będzie pani oczekiwała ode mnie wsparcia, którego mógłbym udzielić, działając w ramach uprawnień przysługujących parlamentarzystom, proszę o informację o zajętym stanowisku oraz sprecyzowaniu problemu" - napisał prezes PiS. Przypomniał, że w marcu 2017 roku interweniował u Rzecznika Praw Dziecka w jej sprawie. Chodziło o postępowanie dotyczące ustalenia kontaktów jej małżonka - sędziego Tomasza Szmydta - z ich małoletnimi córkami, co wcześniej było rozpatrywane przez sąd.

>>> Czytaj też: Ile politycy płacą za pranie nam mózgów w internecie i jak to robią