Nieważne, co mówi prezydent Francji Emmanuel Macron, bo popiera on terroryzm - oświadczył w czwartek szef MSZ Turcji Mevlut Cavusoglu. Wcześniej Macron powiedział, że Ankara nie może oczekiwać solidarności od sojuszników w NATO, bo jej operacja w Syrii była "faktem dokonanym".

"(Macron) Już jest protektorem organizacji terrorystycznej i ciągle przyjmuje ich w Pałacu Elizejskim. Jeżeli mówi, że jego sojusznikiem jest organizacja terrorystyczna... nie trzeba nic więcej dodawać" - powiedział szef tureckiej dyplomacji dziennikarzom w parlamencie.

W ubiegłym miesiącu Macron spotkał się z Jihane Ahmed, rzeczniczką Syryjskich Sił Demokratycznych (SDF), by, jak zauważa Reuters, wyrazić francuską solidarność w walce z Państwem Islamskim w Syrii.

Główny trzon SDF i sojusznik USA w walce z Państwem Islamskim to Ludowe Jednostki Samoobrony (YPG), które Ankara uznaje za terrorystów z powodu ich powiązań ze zdelegalizowaną w Turcji separatystyczną Partią Pracujących Kurdystanu (PKK).

"Macron nie może być liderem Europy, tak się chwiejąc. Teraz w Europie jest próżnia, próbuje być jej liderem" - dodał Cavusoglu.

Reklama

Turcja i sprzymierzeni z jej siłami syryjscy bojownicy rozpoczęli w październiku ofensywę w północno-wschodniej Syrii, której deklarowanym celem jest wyparcie kurdyjskich bojowników z YPG z przygranicznego pasa na środkowym odcinku granicy turecko-syryjskiej i utworzenie tam "strefy bezpieczeństwa", do której Ankara zamierza przesiedlić syryjskich uchodźców przebywających w Turcji. Kurdowie nazywają tę operacją czystką etniczną, oskarżają też Turcję o zbrodnie wojenne podczas ofensywy.

>>> Czytaj też: Szczyt NATO w cieniu podziałów. Czy uda się wypracować wspólne oświadczenie?