Osiedla bloków, które powstały w czasie PRL, bardzo długo nie miały dobrej opinii. Kojarzyły się z normatywami, by budować dużo i tanio, więc marnej jakości - pisze piątkowa "Gazeta Wyborcza". W powszechnej pinii w blokach było brudno i głośno, a na osiedlach kręciły się podejrzane typy.
"Z czasem jednak opinie na temat bloków zaczęły się zmieniać. Po pierwsze - spółdzielnie mieszkaniowe, które zarządzają osiedlami z wielkiej płyty, dbają o bloki i ich otoczenie, po drugie - w porównaniu ze współczesną deweloperką modernistyczne osiedla wypadają korzystnie" - czytamy.
Jako przykład "GW" podaje Sady Żoliborskie w Warszawie.
"Zaprojektowane przez Halinę Skibniewską osiedle tonie w zieleni i jest jednym z najbardziej atrakcyjnych miejsc do mieszkania w stolicy. Albo Ursynów, który jest ceniony za zieleń, bliskość usług i metro" - czytamy.
>>> Czytaj też: Polacy rzucili się na kredyty hipoteczne. W pogoni za mieszkaniem zadłużamy się coraz bardziej