Częściowo przyczyniła się do tego piątkowa zwyżka podczas, której amerykański rynek zamknął się na 1,3 proc. plusie. Skala wzrostu nie jest istotna, ale fakt, że dokonał się on w ostatnich 20 minutach sesji jest już imponujący. Wciąż nie oznacza to jednoznacznego sygnału kupna, ale pokazuje jakie są nastroje na nowy miesiąc. Przez pierwsze dni będą jeszcze pro-wzrostowe, ale jeżeli kolejny atak na styczniowe maksima się nie uda to szybko przystąpimy do realizowania scenariusza 10-15 proc. korekty.

Dziś głównym wydarzeniem rynkowym będzie bankructwo GM. Normalnie informacja o upadku takiego giganta spowodowałoby olbrzymią nerwowość, ale ponieważ bankructwo było zapowiadane od grudnia nie zobaczymy żadnej reakcji. Rynki mogą nawet kontrariańsko podejść do sprawy i stwierdzić, że skoro udało się rozbroić tak dużą bombę to uda się wszystko i można śmiało kupować akcje. Dzień ciekawe wygląda również pod względem danych makro. Najistotniejsze będą przychody i wydatki Amerykanów, gdzie prognozuje się niewielki spadek. Przy dobrych nastrojach (a takie jeszcze są) lepsze dane bardzo pomogą bykom.

W piątek na GPW pierwsze takty ostatniej sesji miesiąca przebiegły w rytm czwartkowego zakończenia handlu w USA. Przed publikacją danych o amerykańskim PKB za pierwszy kwartał. WIG20 wszedł nawet na dwu procentową zwyżkę głównie dzięki bankom, spółkom surowcowym i medialnym. W tym momencie siła popytu wydawała się dominującą na szerokim rynku.

We wzrostach zupełnie nie przeszkadzała informacja o wzroście krajowego PKB w pierwszym kwartale o zaledwie 0,8 proc. Od prognozy wynoszącej jeden procent różnica była niewielka, ale wynik doskonale pokazuje, że szeroko komentowane spowolnienie zaczyna niebezpiecznie zbliżać się w kierunku recesji. Zwłaszcza, że nie ulega wątpliwości, że drugi kwartał gospodarczo będzie zdecydowanie gorszy od pierwszego.

Reklama

Popyt radził sobie dobrze do momentu publikacji dynamiki amerykańskiego PKB, która wyniosła -5,7 proc. i okazała się lepsza od pierwszych szacunków sprzed miesiąca (-6,3 proc.), ale gorsza od oczekiwań. W pierwszych chwilach po ogłoszeniu danych wydawało się, że rynki przyjmą je z umiarkowanym optymizmem, ale już po rozpoczęciu handlu w Stanach europejskie nastroje wyraźnie się pogorszyły. WIG20 w paru ruchach zszedł na minusy i już do końca sesji nie zdołał się podnieść.

W samej końcówce byki dobiła jeszcze informacja o indeksie Chicago PMI, który zamiast oczekiwanego wzrostu do 42 pkt. zanotował spadek do zaledwie 34 pkt. To pilnie obserwowany wskaźnik gospodarczy uznawany, za najlepszy prognostyk amerykańskiego indeksu ISM-usługi, który określa się barometrem gospodarczym i będzie publikowany już w środę. Tak słaby wynik zapowiada równie nieprzyjemne zaskoczenie.

Tak jak sam spadek WIG20 o niewiele ponad 0,6 proc. nie był wielkim wydarzeniem tak uwzględniając fakt, że w trakcie sesji notowaliśmy dwu procentowe wzrosty to sytuacja nie przedstawia się dobrze. Zwłaszcza, że niepokojąco wyglądał rosnący dynamicznie obrót w okresie spadku, który sięgnął aż 1,8 mld. To najwięcej w kończącym się tygodniu. Przez dzisiejszy spadek również cały maj kończymy na 1,5 proc. minusie i po kilkukrotnym testowaniu maksimów trwającej konsolidacji. Piątkowe wzrosty w USA sugerują, że nowy miesiąc zaczniemy niewielkim wzrostami, ale testowanie minimów powinno nastąpić bardzo szybko i tylko wyraźna poprawa na zachodnich parkietach może sprawić, że wiara w dalsze wzrosty powróci.