Gospodarka wobec tragedii pozostaje niewzruszona. Nie doznała uszczerbku i nie należy się spodziewać żadnych negatywnych konsekwencji sobotnich wydarzeń. Co prawda pojawiają się spekulacje w związku ze zmianą układu sił politycznych, które mogą wpłynąć na zagadnienia związane z finansami państwa, ich reformowaniem, czy polityką prywatyzacji. Nie są one jednak uzasadnione. Do tej pory plany prywatyzacyjne nie napotykały specjalnych przeszkód, a potrzeba zmian w systemie finansów publicznych nie była kwestionowana, mimo naturalnych różnic między koalicją a opozycją. Zmian ani w sferze realnej gospodarki, ani w finansowej nie należy się więc spodziewać.

Naturalne jest natomiast, że największy niepokój pojawia się na rynkach finansowych. Jak pokazują poniedziałkowe notowania, nie jest on zbyt duży. Na warszawskim parkiecie niewielkie wahania i pewną dezorientację można było zauważyć jedynie w pierwszych minutach handlu. Główne indeksy zaczęły dzień od niewielkiego spadku sięgającego 0,2-0,3 proc. Szybko jednak znalazły się nad kreską. Na rynkach akcji sytuacja będzie zależała przede wszystkim od tego, co będzie działo się na giełdach europejskich, a przede wszystkim na Wall Street. Nieco bardziej wrażliwy jest rynek walutowy. Tym bardziej, że katastrofa wydarzyła się w momencie, gdy sporo się na nim działo. Chodzi przede wszystkim o piątkową interwencję Narodowego Banku Polskiego, mającą na celu osłabienie naszej waluty oraz zmiany sytuacji na rynku światowym, w związku z pomocą Unii Europejskiej dla Grecji. Interwencja okazała się niezwykle skuteczna, jednak chyba na krótko. Mimo śmierci prezesa Sławomira Skrzypka, gdy wydawałoby się, że nastąpi osłabienie naszej waluty w związku ze wzrostem niepewności, dziś po chwilowym osłabieniu się wobec euro, złoty znów zaczął zyskiwać. Niepokój powinien szybko ustąpić, bo ciągłość działalności banku centralnego jest zapewniona.

Trudno też spekulować, że zmieni się polityka NBP wobec interwencji walutowych. Decyzje w tej sprawie z pewnością nie były podejmowane jednoosobowo, zaś głównym „ekspertem” w tej dziedzinie i znanym zwolennikiem tej formy jest wiceprezes Witold Koziński. Tym bardziej trudno spodziewać się istotnych zmian w sferze polityki pieniężnej.