Urzędnicy EASA zapukali do biura ULC na początku 2010 r. Wzięli pod lupę jedną z najważniejszych komórek urzędu - Departament Operacyjno-Lotniczy, który wydaje firmom dokumenty, bez których nie można świadczyć odpłatnie żadnych usług lotniczych w Polsce.

Według informatora gazety, w raporcie europejskiej agencji znajdowały się same jedynki, czyli najgorsze możliwe oceny. Oznacza to nieprawidłowości mające bezpośredni wpływ na bezpieczeństwo lotnicze, które powinny być natychmiast usunięte. Wśród uchybień miano wymienić m.in. rażący brak kompetencji inspektorów urzędu.

Jak pisze "Rz", jej rozmówcy twierdzili, że EASA poważnie zastanawiała się nad zawieszeniem działalności departamentu i przekazaniem jego obowiązków niemieckiej agencji lotniczej. Byłby to europejski precedens, który poważnie obniżyłby prestiż Polski w światowym lotnictwie.

Rzeczniczka ULC Katarzyna Krasnodębska przekonuje, że wyniki kontroli nie były aż tak krytyczne, choć przyznaje, że wykryto nieprawidłowości. "W każdym przypadku, gdy występują niezgodności, formułowany jest program naprawczy oraz podejmowane są działania korygujące" - komentuje sprawę.

Reklama

Obszerny materiał na temat Urzędu Lotnictwa Cywilnego - we wtorkowej "Rzeczpospolitej".