Niedawne odczyty z USA napawają umiarkowanym optymizmem, a weekendowe informacje zza Wielkiego Muru ostatecznie położyły kres drugiej przeszkodzie, która wstrzymywała wielu dotychczasowych inwestorów. Otóż chińska produkcja przemysłowa, sprzedaż detaliczna oraz nowe kredyty zaskoczyły pozytywnie, czym nie potwierdziły się spekulacje o zwalniającym popycie wewnętrznym w Kraju Środka. Dodatkowo inflacja konsumencka nie przekroczyła prognozowanego poziomu 3,5 proc., a ceny producenckie nawet spadły. Wygląda to tak jakby dwa wyraźnie szwankujące dotychczas silniki globalnego wzrostu znowu dawały oznaki życia.

Jakby tego było mało, to Komisja Europejska zrewidowała swoje majowe prognozy dotyczące wzrostu gospodarczego i teraz strefa euro ma zakończyć ten rok zwyżką o 1,7 proc. wobec wcześniejszych szacunku na poziomie wynoszącym zaledwie 0,9 proc. Co ciekawe Niemcy mają rozwijać się w tempie takim samym jak nasz kraj, czyli 3,4 proc. Naszemu rynkowi pomagał jeszcze wyraźny wzrost kursu BZ WBK, gdy okazało się, że Santander wygrał wyścig o zakup tego banku z zaskakująco wysoką ofertą.

Czyżby więc czekała nas świetlana przyszłość. Niekoniecznie. Przebieg sesji może budzić lekki niedosyt, gdyż mimo sporego obrotu nie udało się pokonać sierpniowego szczytu. Po wysokim otwarciu indeks nie zmieniał swojej wartość aż do zakończenia sesji, którą zamknęliśmy wzrostem o 1,4 proc. Teoretycznie indeks zatrzymał się w dogodnym miejscu by kontynuować wzmocnienie, ale historia pokazuje, że obecny optymizm inwestorów może również szybko zniknąć jak się pojawił.

Na rynku walutowym notowaliśmy spore wzrosty eurodolara. Waluta wspólnotowa w dniach bardzo dobrych nastrojów wyraźnie zyskuje na wartości i dzień dzisiejszym nie był tutaj wyjątkiem. Złoty również się umacniał, ale głównie w relacji do amerykańskiej waluty. W stosunku do euro nasza waluta już nie była tak silna, przykładowo węgierski forint był na tym gruncie mocniejszy.

Reklama