Ocenił, że rządy są coraz bardziej świadome wpływu internetu, za pośrednictwem którego skrzykują się uczestnicy antyreżimowych demonstracji np. w Syrii. Schmidt dodał, że rządy niektórych państwach usiłują regulować internet, podobnie jak regulują telewizję.
>>> Czytaj również: Nowa facebookowa bańka, czyli miliardy z niczego
Między Google'em a Chinami doszło w ubiegłym roku do napięć na tle prób zablokowania przez władze w Pekinie pewnych stron internetowych. Google usiłował obejść ten problem, przenosząc serwery do Hongkongu.
>>> Polecamy: Google bije rekordy: miliard użytkowników w ciągu miesiąca
Schmidt zaznaczył, że Google nie zawsze może przeciwstawić się władzom pewnych krajów, ponieważ priorytetem jest ochrona personelu.
Prezes Google'a wypowiadał się w Dublinie na konferencji dotyczącej ekstremizmu, której jest współorganizatorem.