NBP poinformował, że w latach 2004-2010 deficyt rachunku bieżącego wzrósł - w zależności od roku - od 1,1 do 1,8 PKB. Bank centralny wyjaśnił, że rewizja wynika z redukcji tzw. salda błędów i opuszczeń.

Ekonomistka z Zespołu Analiz i Prognoz Rynkowych banku Pekao Agnieszka Decewicz wyjaśniła, że saldo błędów i opuszczeń zawiera dane, których NBP nie jest w stanie do końca zidentyfikować i umieścić na poszczególnych kontach, w związku z tym nie uwzględnia ich przy obliczaniu m.in. deficytu na rachunku obrotów bieżących.

>>> Czytaj też: NBP: Deficyt na rachunku obrotów bieżących w I kw. wyniósł 3.364 mln euro

NBP zauważył, że w latach 2004-2010 saldo to utrzymywało się na bardzo wysokim poziomie - w 2009 r. wyniosło 4,4 proc. PKB. Analiza salda ujawniła, że na jego wysokość wpłynął m.in. import używanych samochodów z obszaru UE, niektóre transfery ujmowane w rachunku bieżącym, transakcje z przyrzeczeniem odkupu, czy aktywa zagraniczne podmiotów sektora niefinansowego.

Reklama

"Bank centralny uwzględnił m.in. wartość importu używanych samochodów z UE, co spowodowało wzrost wartości importu ogółem, a tym samym wzrost deficytu na rachunku obrotów bieżących" - wyjaśnia ekonomistka. Z danych NBP wynika, że w 2004 r. import używanych aut był wart 1,2 mld zł, a w 2008 r. 11,2 mld zł, co oznacza wzrost z 0,1 proc. do 0,9 proc. PKB.

Zdaniem Decewicz, rewizja deficytu na rachunku obrotów bieżących nie była znacząca. "Rewizja danych historycznych za okres 2004-2010 okazała się mniejsza niż powszechnie sądzono, co powinno zostać pozytywnie odebrane przez rynki finansowe" - ocenia Decewicz. Zwróciła uwagę, że deficyt w wysokości poniżej 5 proc. PKB jest uznawany za próg nierównowagi w obrotach z zagranicą.

Jak powiedział PAP główny ekonomista banku ING Mateusz Szczurek, dokonanie przez NBP korekty danych dotyczących deficytu zostało zapowiedziane już bardzo dawno i pogorszenie było powszechnie oczekiwane. Także nie ma tu żadnej niespodzianki - podkreślił.

>>> Czytaj też: NBP: Wzrosło zadłużenie zagraniczne Polski

"My spodziewaliśmy się pogorszenia, czyli deficytu obrotów bieżących większego o 1-1,5 proc. PKB. W rzeczywistości okazało się ono mniejsze, niż oczekiwano, po części dlatego, że nie rozdysponowano do końca wszystkich błędów i opuszczeń, zostało ich dosyć sporo" - powiedział Szczurek.

Ekonomista zaznaczył jednocześnie, że dane są nieznacznie lepsze, niż się spodziewano i żadnych gwałtownych ruchów na rynkach nie należy oczekiwać.

Jak podaje NBP na swoim portalu, saldo obrotów bieżących jest łączną miarą rozliczeń gospodarki z zagranicą, wynikającą z bieżących operacji - głównie kupna i sprzedaży towarów i usług. Deficyt obrotów bieżących oznacza, że część towarów lub usług kupiliśmy na kredyt, a zatem stanowi on miarę zapożyczania się gospodarki za granicą w danym okresie i określa tempo wzrostu długu zagranicznego.