"Od połowy 2010 roku wskaźnik oscyluje wokół zbliżonych wartości. Jego krótkotrwały, nadzwyczajny wzrost pod koniec ubiegłego roku miał charakter incydentalny i był konsekwencją wzmożonego popytu w związku z zapowiedzią wyższych stawek podatku VAT wprowadzanych od początku 2011. Impuls ten szybko wygasł, zaś w gospodarce nie pojawiły się siły, które mogły by nadać jej większego impetu. Pogarszające się perspektywy wzrostu w USA i Europie związane z kryzysem zadłużeniowym ograniczają perspektywy przyspieszonego wzrostu w Polsce" - napisano w komentarzu.

Spośród ośmiu składowych wskaźnika trzy poprawiły się w stosunku do poprzedniego miesiąca, zaś pięć uległo pogorszeniu.

"O wzroście wskaźnika przesądziło zadłużenie gospodarstw domowych z tytułu kredytów. Dodatnia kontrybucja tej składowej była największa. Jednak do wzrostu zadłużenia gospodarstw z tytułu kredytów przyczynił się w głównej mierze wzrost wartości franka szwajcarskiego. Ponad połowa kredytów mieszkaniowych nominowana jest w tej walucie. Rosną również kredyty udzielane przedsiębiorstwom. Biorąc pod uwagę pogarszającą się kondycję finansową firm oraz narastający problem zaległości płatniczych, można przypuszczać, że wzrost akcji kredytowej dla przedsiębiorstw dotyczy w większym stopniu kredytu obrotowego niż inwestycyjnego" - napisano.

"Kolejną składową działającą w kierunku wzrostu wskaźnika była podaż pieniądza M3, która rosła w umiarkowanym tempie. Podobnie umiarkowanym tempem przyrastały depozyty gospodarstw domowych" - dodano.

Reklama

BIEC podaje, że w dalszym ciągu spadają zapasy wyrobów gotowych w magazynach przedsiębiorstw.

"Zwykle spadek zapasów w magazynach producentów sygnalizuje dobrą koniunkturę gospodarczą i związany z nią wzrost popytu na oferowane produkty. Tym razem jednak mamy najprawdopodobniej do czynienia z redukcją zapasów i dostosowaniem ich poziomu do słabnącej aktywności gospodarczej. Utrzymywanie zapasów w warunkach słabnącego popytu niepotrzebnie generuje dodatkowe koszty" - napisano w komunikacie.

>>> Czytaj też: Dzięki deregulacji polski PKB mógłby wzrosnąć o 14 proc.

"Za takim scenariuszem przemawia zdecydowanie wolniejsze tempo napływu zamówień do sektora przedsiębiorstw. O ile przed miesiącem głównie kurczył się portfel zamówień kierowanych na eksport, o tyle teraz spadają zamówienia przeznaczone na rynek krajowy. Najostrzejszy spadek zamówień odczuwają producenci tekstyliów, mebli i artykułów spożywczych. Niepokojące również jest to, że od trzech miesięcy zdecydowanie wolniej rosną zamówienia na dobra inwestycyjne" - dodano.

Ponownie pogorszyły się oceny przedsiębiorców na temat sytuacji finansowej w ich firmach.

"Od kilku miesięcy oceny te charakteryzują się znaczną zmiennością jednak nie wykazują tendencji do poprawy i są na znacznie niższym poziomie niż przed rokiem" - głosi komunikat.

Według instytutu BIEC stopniowo pogarszają się oceny menedżerów firm na temat ogólnej sytuacji gospodarczej kraju.

"Zarówno sytuacja w firmach, jak i informacje napływające z otoczenia nie napawają przedsiębiorców optymizmem" - napisano.

Od połowy ubiegłego roku w przedsiębiorstwach nie rośnie wydajność pracy.

"Co prawda zarówno zatrudnienie jak i wynagrodzenia w ostatnim czasie rosną coraz wolniej, jednak przy ograniczaniu produkcji wzrost ten jest ciągle zbyt wysoki dla utrzymania poprawy wydajności pracy. Spadek produktywności zmniejsza konkurencyjność polskiej oferty na rynkach zagranicznych oraz na rynku krajowym wobec towarów importowanych" - napisano.

>>> Polecamy: Czy Polska jest w stanie stworzyć nowe miejsca pracy?

Ostatnią składową, która w tym miesiącu działała negatywnie na wskaźnik były realne wartości wskaźnika giełdowego WIG.

"Od maja br. na światowych giełdach, w tym również na giełdzie warszawskiej dominują negatywne nastroje, zaś ostatnie spadki giełdowych indeksów wskazują, że strach i brak zaufania rozgościły się na parkietach" - czytamy w komunikacie BIEC.