"To, co teraz obserwujemy, jest dowodem na to, że nie staramy się bronić jakiegoś określonego kursu. Patrzymy na to, czy dynamika kursu złotego jest specyficzna dla naszego kraju, czy też jest odzwierciedleniem tendencji szerszych. Jeżeli to jest odzwierciedlenie tendencji szerszych, np. jakiejś ucieczki kapitału z Europy, no to nasza rola jest inna, bardziej ograniczona" - powiedział Belka w wywiadzie dla TVN CNBC.

>>> Czytaj też: Belka zapewnia: w Polsce nie będzie recesji

"Zupełnie inna sprawa jest wtedy, kiedy widzimy, że ruch złotego jest jakoś tam związany i trudno wytłumaczalny z fundamentami polskiej gospodarki" - dodał. Szef banku centralnego przyznał, że "mamy do czynienia w tej chwili z silnym osłabieniem złotego", ale przypomniał, że w latach 2008-2009 osłabienie polskiej waluty było jeszcze silniejsze. "I charakterystyczne, że powszechnie uważamy, iż pozwoliło ono polskim przedsiębiorstwom, szczególnie eksporterom, przeżyć kryzys w nienajgorszej formie" - podkreślił.

"Natomiast nie spowodowało to w warunkach osłabienia koniunktury efektu drugiej rundy, czyli jakiegoś dramatycznego przełożenia na efekt cenowy. Oczywiście, za wcześnie mówić, czy to nie nastąpi tym razem, to nas niepokoi, oczywiście, ale chcę powiedzieć, że złoty niestety jest taką walutą niestabilną, przez to jest jednocześnie takim buforem, który stabilizuje naszą gospodarkę" - skonkludował Belka.

Reklama

Odnosząc się do ubiegłotygodniowej interwencji NBP na rynku walutowym, której skutkiem było tylko krótkotrwałe umocnienie złotego o 2-3 grosze, szef banku centralnego przypomniał, że w 1-2 godzinę po tej decyzji na rynek trafiła informacja o nieudanej aukcji niemieckich obligacji, która "zadziałała jak tsunami".