Firma Pawła Marchewki od dwóch lat znajduje się w czołówce światowych producentów gier wideo. I zamierza pozostać na szczycie – studio planuje kolejne produkcje, w tym kontynuację „Dead Island”. Ta brutalna gra według najnowszych statystyk sprzedała się na całym świecie w liczbie 2 mln sztuk, co zdaniem magazynu „Forbes” przyniosło Techlandowi nawet 400 mln zł zysku (nakłady na stworzenie gry były 10-krotnie niższe).
W 2010 roku Techland jako jedyne studio z Europy Środkowo-Wschodniej trafiło do prestiżowego zestawienia 100 Top Developers. Zajmując tam 58. miejsce, wyprzedziło m.in. amerykańskiego giganta Blizzard, producenta serii ogromnie popularnych gier „Diablo”, „Starcraft” czy „World of Warcraft”. Teraz gdy Techland pnie się błyskawicznie do góry, na jego kolejne produkcje z niecierpliwością oczekuje cała branża rozrywki elektronicznej.
Choć osoby znające Pawła Marchewkę twierdzą, że nie ma on w sobie żyłki ryzykanta, nie boi się wzbudzać emocji. Swoim wcześniejszym hitem „Call of Juarez” Marchewka rozwścieczył władze Meksyku, które ostro zaprotestowały przeciwko fabule gry dziejącej się w opanowanym przez gangi mieście Ciudad Juarez. Ale to tylko przyniosło rozgłos produkcji – w Wielkiej Brytanii (trzecim co do wielkości rynku gier na świecie) „Call of Juarez” zajęło 8. miejsce na liście 40 najlepiej sprzedających się gier.