Sześć milionów rocznie płaci prokurator generalny za wynajem swojej siedziby. Na równie wysoką cenę zgadza się Centrum Projektów Informatycznych. To rządowi liderzy w wyborze drogich ofert z rynku nieruchomości.

Na zajmowany przez siebie biurowiec na warszawskiej Ochocie sami prokuratorzy mówią kurnik. To drogi kurnik. Jego wybór oraz warunki najmu zawdzięczają byłemu dyrektorowi generalnemu Ministerstwa Sprawiedliwości, a dziś Ministerstwa Spraw Wewnętrznych, Wojciechowi Kijowskiemu.

– W 2011 roku rachunek za sam czynsz wyniósł 6 mln, tylko za październik zapłaciliśmy 500 tys. – wylicza rzecznik szefa prokuratury Mateusz Martyniuk. Równocześnie przyznaje, że jego przełożeni nie są zadowoleni z warunków umowy wynegocjowanej w 2009 r.

– To duża suma, za taką kwotę można dziś podobną powierzchnię wynająć w najnowocześniejszych biurowcach powstających w stolicy – ocenia rzeczoznawca majątkowy Jarosław Strzeszyński z Instytutu Analiz Monitor Rynku Nieruchomości. Zgodnie z umową czynsz będzie do końca 2013 r. wpływał na konto właściciela budynku, czyli firmy Meratronik.

Reklama

Dyrektor Kijowski, który za nią odpowiadał ze strony resortu sprawiedliwości, odszedł z ministerstwa. Dziś zajmuje analogiczne stanowisko w MSW.

Kontrowersyjne są również okoliczności wynajmu siedziby dla Centrum Projektów Informatycznych, którego działalność nadzoruje Ministerstwo Administracji i Cyfryzacji. CPI w przeszłości miało problemy z korupcją (gdy negocjowano warunki, jesienią 2008 r., instytucja podlegała Ministerstwu Spraw Wewnętrznych i Administracji).

– Obecnie miesięczny czynsz za około 1000 mkw. wynosi 28 tys. euro – informuje nas rzecznik MAiC Artur Koziołek. Z nieoficjalnych rozmów z urzędnikami MAiC wynika, że mają świadomość wygórowanej stawki.

– Nie mieliśmy z tym nic wspólnego, to spadek po dyrektorze Andrzeju M. (ma zarzuty za korupcję). Ktoś mu na to pozwolił, a umowa jest wieloletnia – tłumaczy urzędnik resortu Michała Boniego.

Eksperci zajmujący się nadzorowaniem procesów informatyzacji administracji państwowej chwalą sobie warunki pracy w tym budynku. To nowoczesny biurowiec na warszawskim Ursynowie, przy ul. Pileckiego 63. Pokoje są duże i jasne, działa klimatyzacja, a szef korzysta z imponującego gabinetu.

Taki standard kosztuje. Dla porównania w odległości około 800 m znajduje się siedziba warszawskiej delegatury Centralnego Biura Antykorupcyjnego. CBA odmawia przekazania informacji, jaki czynsz płaci. Dane ustaliliśmy jednak okrężną drogą, by porównać je z kwotą płaconą przez CPI.

– CBA płaci około miliona złotych rocznie za niemal 3 tys. mkw. – usłyszeliśmy od jednego z posłów z komisji do spraw służb specjalnych. To oznacza, że Centrum Projektów Informatycznych płaci więcej (około 1,3 mln) za znacznie mniejszą powierzchnię.

Według odpowiedzi rzecznika MAiC wszystkie warunki umowy z BPH TFI SA negocjował twórca i pierwszy szef CPI, czyli Andrzej M. Jego pracę nadzorowali wtedy wiceminister Witold Dróżdż, dziś zajmujący dyrektorskie stanowisko w koncernie telekomunikacyjnym Orange, i minister spraw wewnętrznych Grzegorz Schetyna. Sam Andrzej M. jest bohaterem afery korupcyjnej. Ma postawione zarzuty przyjęcia łapówek w wysokości ok. 4 mln zł. M. w zamian za składanie wyjaśnień i zeznań o patologiach rządzących rynkiem zamówień publicznych na informatyzację będzie starał się przed sądem o nadzwyczajne złagodzenie kary. Jednak CBA odmawia informacji, czy bada również okoliczności wynajęcia siedziby. Wiadomo jedynie, że kosztami wynajmu dzieli się budżet państwa z Unią Europejską.