Nawet w sytuacji słabego odrodzenia, jakiego obecnie doświadczamy, gospodarka USA notuje lepsze wyniki od strefy euro i wkrótce będą one jeszcze bardziej udane. W przeszło rok po powrocie PKB USA do poziomu sprzed kryzysu, Europa wciąż musi odrabiać stracony dystans i znowu jest w recesji.

Podczas gdy bezrobocie w Ameryce wynosi 7,5 proc. i jest o 2,5 punktu procentowego wyższe niż na początku recesji, pozostaje znacznie poniżej średniej stopy 12,1 proc. w strefie euro – różnica jest największa od 2000 roku. I podczas gdy produkcja w bloku 17 krajów się kurczy, to w USA powiększa się.

- USA znajdują się na etapie przechodzenia z oddziału intensywnej opieki medycznej w drodze do wyjścia ze szpitala – mówi Mohamed El-Erian, szef wielkiego funduszu Pacific Investment Management Co. z Kalifornii – Europa jest już poza OIOM-em, ale na najbliższym mu oddziale.

Źródło relatywnych sukcesów gospodarczych Ameryki może tkwić w decyzjach podejmowanych przez polityków. USA szybko rozwiązały kwestię wypłacalności banków, natomiast Europa zmagała się z zawieruchą dotyczącą zadłużenia państw i nadal mozoli się nad opracowaniem szerokiego planu dla bankowości. Rezerwa Federalna liberalizuje politykę monetarną szybciej od Europejskiego Banku Centralnego, a rządy w Europie przedkładają ufność w oszczędności nad amerykańską preferencję dla bodźców fiskalnych.

Reklama

>>> Czytaj również: EBC: Słaba koniunktura gospodarcza strefy euro utrzymuje się wiosną

Inwestorzy zaczęli się w to wsłuchiwać. 15-procentowy wzrost indeksu Standard & Poor’s 500 od początku roku jest przeszło dwukrotnie większy od awansu indeksu Euro Stoxx 50. Wskaźnik Morgan Stanley dla 50 spółek, które niemal w większości wypracowują swoją sprzedaż w USA, zyskał w tym roku 18 proc. w porównaniu z 12-proc. wzrostem indeksu 49 spółek, które 60 proc. wpływów ze sprzedaży za granicą.

Od czasu pierwszych zawirowań finansowych w 2007 roku i ich przyspieszenia wraz z upadkiem banku Lehman Brothers w roku 2008, USA utworzyły fundusz pomocy bankom wartości 700 mld dolarów, zainicjowały programy bodźców fiskalnych na kwotę 800 mld dolarów i weszły na ścieżkę liberalnej polityki monetarnej, która do tej pory wtłoczyła w gospodarkę ponad 2 biliony dolarów.

Chociaż to USA stanowiły „źródło kryzysu, zaczęliśmy działać szybko dla oczyszczenia pola” – podkreśla David Hensley, dyrektor ds. globalnej koordynacji gospodarczej w JPMorgan Chase & Co, w Nowym Jorku – Nie mieliśmy też powtórnych wstrząsów, które doszły do głosu w strefie euro, kiedy ludzie zaczęli kwestionować same podstawy istniejących struktur.

W UE, gdzie na wsparcie systemów bankowych wyłożono 1,7 bln euro (2,2 bln dolarów) poczynając od października 2008 roku, zrezygnowano z apeli o masową rekapitalizację, nawet gdy kryzys wyszedł poza Grecję. Ostatni bailout dla Cypru zawierał nawet obowiązek opodatkowanie nieubezpieczonych depozytów bankowych, kiedy kraje próbowały znowu odgrodzić się od zawieruchy zamiast znaleźć rozwiązania dla całego kontynentu.

>>> Czytaj również: KE: W razie bankructwa banku konieczne są preferencje dla depozytariuszy