Ich zdaniem PKB za IV kwartał będzie tylko o 0,3 pkt. proc. niższy, względem pierwotnych założeń (to dwukrotnie mniej, niż szacuje to agencja S&P). Zresztą, wszystko i tak zweryfikują napływające dane.

A te, które poznaliśmy dzisiaj, nie były aż tak złe. Wprawdzie cotygodniowe bezrobocie wyniosło 358 tys. wobec szacowanego spadku do 335 tys., ale to nadal wynik zaburzeń w przesyle danych z Kalifornii, a także wyniku zamknięcia instytucji rządowych. Z kolei całkiem przyzwoity okazał się indeks Philly FED za październik – zwłaszcza w zestawieniu z analogicznym indeksem z Nowego Jorku. Jego wartość spadła do 19,8 pkt. z 22,3 pkt. we wrześniu, ale to lepiej od szacunków na poziomie 15 pkt. Uwagę zwraca zwłaszcza zwyżka subindeksu zatrudnienia do 15,4 pkt. z 10,3 pkt., czy też nowych zamówień – do 27,5 pkt. z 21,2 pkt.

W efekcie za chwilę inwestorzy mogą dojść do wniosku, że skala dzisiejszego osłabienia dolara jest zbyt duża i zobaczymy odreagowanie. Oczywiście przytaczane od rana argumenty za większą dynamiką tego ruchu na przestrzeni kolejnych tygodni nadal pozostają aktualne – zawarte przez Kongres porozumienie ws. zadłużenia zostało zawarte tylko na kilka miesięcy, co sprawia, że polityczna kłótnia powróci już na początku 2014 r. A to będzie szkodzić gospodarce, a przede wszystkim obniżać skłonność do konsumpcji (zwłaszcza w okresie Świąt), która jest przecież kołem zamachowym gospodarki. Wreszcie to wszystko będzie stanowić argumenty dla „gołębi” w FED, aby jak najdłużej utrzymać program QE3 w obecnej skali. Wyraźnie rośnie prawdopodobieństwo, że do pierwszego ograniczenia dojdzie dopiero w I kwartale 2014 r.

Cięcie ratingu USA przez mało znaczącą chińską agencję Dagong, które miało miejsce dzisiaj rano, w normalnych warunkach byłoby pominięte. Niemniej w sytuacji, kiedy Fitch dwa dni temu wpisał rating na listę obserwacyjną z możliwością jego obniżki do I kwartału 2014 r., a amerykańscy politycy mogą właśnie wtedy zafundować kolejny „shutdown”, rynek ma prawo coraz bardziej obawiać się przyszłych posunięć ze strony agencji ratingowych.

Reklama

Na wykresie EUR/USD widać, że połamaliśmy opór na 1,3645, który stał się teraz wsparciem. Rynek celuje teraz w opór ze stycznia b.r. na 1,3710. Niemniej będąc uczciwym, już znajdujemy się w szerokiej strefie oporu, czyli prostokącie 1,3650-1,3710. Dynamika ruchu wzrostowego w ostatnich godzinach, co widać po krótszych interwałach (M15, M30) zaczyna gasnąć, co zwiększa ryzyko korekty w ciągu najbliższych kilkunastu godzin. W takiej sytuacji możemy cofnąć się do wsparcia 1,3630-1,3645.