Wybory do Parlamentu Europejskiego w maju przyszłego roku mogą zostać zdominowane przez ‘partie populistyczne”, podobne do radykalnego odłamu amerykańskiej Partii Republikańskiej – tzw. Partii Herbacianej (Tea Party) – która groziła doprowadzeniem do niewypłacalności Stanów Zjednoczonych - powiedział w ubiegłym tygodniu Letta po spotkaniu z amerykańskim prezydentem.
- W odpowiedzi na to, co powiedział mi Obama, przedstawiłem mu trudności, jakie czekają nas w maju - powiedział Letta na konferencji po spotkaniu. – Przekaz ze Stanów jest taki: nie da się rozwiązać problemów, stosując logikę Partii Herbacianej - tworzy się w ten sposób kolejne problemy.
Najważniejsze partie polityczne w państwach członkowskich będą musiały stawić czoła ruchom eurosceptycznym – dotyczy to krajów od Francji, przez Włochy, aż po Wielką Brytanię. Rządzący muszą się zmierzyć ze wściekłością wyborców, bo kryzys gospodarczy pochłania ich dobytek i pogłębia rozwarstwienie społeczne.
Front Narodowy, francuska partia prawicowa pod przywództwem Marine Le Pen, postulująca ograniczenie imigracji i wystąpienie ze strefy euro, wygrała wybory uzupełniające 13 października. We Włoszech partia Beppego Grilla Ruch Pięciu Gwiazd zdobyła jedną czwartą głosów w wyborach w lutym. Coraz większe poparcie zyskuje też formacja Nigela Farage’a – Partia Niepodległości Zjednoczonego Królestwa, co zaniepokoiło nawet szefa Komisji Europejskiej Manuela Jose Barroso. Ta partia chce wręcz opuszczenia Unii przez Wielką Brytanię.
Traci główny nurt
- Według naszych obserwacji, poza Niemcami, większość partii głównego nurtu traci poparcie – mówi strateg Monument Securities Ltd. Marc Ostwald. – Nie ma wątpliwości, że niektóre z najbardziej radykalnych ugrupowań radzą sobie bardzo dobrze.
- Europejscy populiści są dużo gorsi od Partii Herbacianej – zaznacza Fredrik Erixon – Europejskiego Centrum Międzynarodowej Gospodarki Politycznej (European Centre for International Political Economy). – Nie mają spójnej czy ideologicznej wizji tego, co należy zrobić z gospodarką.
>>> Czytaj też: Buchanan: Czego politycy mogą nauczyć się od Darwina