Celem szczytów laureatów Pokojowej Nagrody Nobla jest promowanie takich wartości, jak wolność, demokracja czy solidarność. Ale czy możliwe jest pogodzenie ich z islamem? Może pani wskazać przykład jakiejś dobrze funkcjonującej demokracji w świecie islamu?
Islam może być różnie interpretowany. Na Zachodzie macie Kościoły, które dopuszczają aborcję i takie, które ją odrzucają. Tym, co zawsze mnie zaskakuje, jest to, że ludzie zawsze pytają, czy islam jest do pogodzenia z demokracją i prawami człowieka, a nikt nie pyta, czy chrześcijaństwo da się pogodzić z demokracją i prawami człowieka. Ważne jest, aby oddzielić religię od państwa, tak aby nie wpływały wzajemnie na siebie.
Ale w wielu krajach islamskich widoczny jest zwrot w kierunku coraz większej obecności religii w życiu publicznym. Tak się dzieje chociażby w Turcji czy Egipcie. Jak wytłumaczyć ten trend?
Państwo i religia powinny być rozdzielone. Wtedy nikt nie będzie nadużywał religii. To, co się dzieje w Egipcie, jest reakcją na to, że rząd chciał zaprowadzić porządek oparty na religii. Mam na myśli sytuację, w której religia jest interpretowana przez wąską grupę znajdującą się u władzy. W tym zawsze tkwi źródło problemu.
Reklama
Pani kraj, Iran, jest teokracją i oczywiście nie można go nazwać demokracją, ale nie jest też pełną dyktaturą. Odbywają się wybory, a poziom wolności jest mimo wszystko wyższy niż w większości państw regionu.
Iran nie jest krajem demokratycznym, bo pierwszym filarem demokracji jest to, że ludzie mogą głosować, na kogo chcą. Zgodnie z irańskim prawem Rada Strażników Rewolucji zatwierdza kandydatów, na których ludzie mogą głosować, i odrzuca tych, którzy są choć trochę krytyczni wobec reżimu. Członkowie rady nie są wybierani, lecz powoływani przez najwyższego przywódcę duchowego. W demokratycznym kraju istnieje wolność wypowiedzi, tymczasem w Iranie liczba dziennikarzy, którzy siedzą w więzieniach, jest najwyższa na świecie. W demokratycznym kraju wszyscy ludzie mają równe prawa. W Iranie kobiety są dyskryminowane. Podam tylko jeden przykład – życie kobiety jest warte tylko połowę tego, co życie mężczyzny. Jeśli mój brat i ja mielibyśmy wypadek samochodowy i odnieślibyśmy takie same obrażenia, sąd przyznałby mu dwukrotnie wyższe odszkodowanie niż mi. Albo przed sądem zeznanie dopiero dwóch kobiet ma taką samą wartość jak jednego mężczyzny. W demokratycznym kraju nie powinno być cenzury, a w Iranie jak ktoś chce wydać książkę, musi najpierw uzyskać zezwolenie władz. Dalej – wszystkie mniejszości religijne mają równe prawa. W Iranie prawa, które mają szyici, wyznawcy państwowej religii, nie są dostępne dla innych, nawet sunnitów. Na przykład prezydent, najwyższy przywódca duchowy, czy sędziowie muszą być szyitami. W Iranie jest 350 tys. wyznawców bahaizmu, religii, która wywodzi się z Iranu. Są oni pozbawieni wielu praw, po 1979 r. nie mogli nawet iść na uniwersytety. Czy można taki kraj nazywać demokracją?
Nie powiedziałem, że Iran jest demokratycznym krajem, lecz że w regionie jest wiele mniej demokratycznych państw, jak choćby Arabia Saudyjska.
Zgadzam się, że sytuacja w Iranie jest lepsza niż w Arabii Saudyjskiej. Ale czy tylko z tego powodu, że sytuacja w Arabii Saudyjskiej jest tak zła, mamy być szczęśliwi?
Nie obawia się pani, że w przypadku ewentualnego upadku reżimu sytuacja odwróci się o 180 stopni i Iran szybko się zwesternizuje politycznie i kulturowo, podobnie jak to się działo za rządów szacha, i straci część tożsamości narodowej?
Nie, to się nie stanie. Irańczycy są bardzo przywiązani do swojej tożsamości narodowej. Tego typu twierdzenia padają z ust przedstawicieli reżimu i wykorzystują je do uciszania przeciwników.
Nowy prezydent Iranu Hasan Ruhani wysyła pozytywne sygnały w kierunku Zachodu. Wierzy pani, że może poprawić stosunki z Zachodem albo zliberalizować politykę wewnętrzną?
Zgodnie z konstytucją prezydent ma niewielką władzę, bo tę ma najwyższy przywódca duchowy. Zmienił się prezydent, ale najwyższy przywódca pozostał ten sam, a więźniowie polityczni pozostali w więzieniach. Mohamed Chatami, jeden z najbardziej popularnych eksprezydentów, od pięciu lat nie może opuszczać kraju, a obecny prezydent Ruhani nie może znieść tego zakazu. W wyborach w 2009 r. Mahmud Ahmadineżad zapewnił sobie drugą kadencję za pomocą fałszerstw, a jego ówcześni rywale – Mir-Hosejn Musawi i Mehdi Karubi – zostali zamknięci w aresztach domowych bez postawienia zarzutów. Więc czy naprawdę można mówić, że reżim się zmienia?
Ruhani jest prezydentem dopiero od dwóch miesięcy, więc na razie trudno mówić o zmianie, ale można zauważyć pewne ocieplenie w stosunkach z Zachodem.
Wszystko, co się stało w ciągu ostatnich dwóch miesięcy, to 15-minutowa rozmowa telefoniczna z Barackiem Obamą, co jest oczywiście dobrą rzeczą, ale czy naprawdę uważa pan, że ona wiele zmieni? A gdy prezydent Ruhani wrócił z Nowego Jorku z sesji Zgromadzenia Ogólnego ONZ, na lotnisku wiele osób atakowało go, a nawet rzucało w niego butami – na polecenie najwyższego przywódcy.
Nie jest pani nadmierną optymistką, jeśli chodzi o przyszłość swojego kraju.
Za wcześnie, by to oceniać. To pan nie powinien być zbyt wielkim optymistą.