Opanowana sytuacja w Charkowie, ale wciąż napięta w Ługańsku i Doniecku. Wszystko to za sprawą prorosyjskich separatystów, którzy wczoraj zajmowali budynki rządowe w tych miastach. Ukraiński premier mówi, że działania radykałów są sterowane z zewnątrz.

Premier Arsenij Jaceniuk powiedział na posiedzeniu rządu, że realizowany jest plan destabilizacji kraju, aby dać obcym wojskom powód do wtargnięcia. Zapewnił, że do tego nie dopuści.

Premier podkreślił, że separatyści zmienili swoją strategię. Wielotysięczne wiece, które były miesiąc temu, zniknęły. Pozostały za to radykalne grupy 1000 - 1500 osób w każdym obwodzie ze specyficznym rosyjskim akcentem, które koordynując swoje działania z zagranicznymi służbami specjalnymi doprowadziły wczoraj do zamieszek.

Według Arsenija Jaceniuka, Rosja nie wycofywała swoich wojsk od granicy z Ukrainą w głąb kraju. Jeszcze dzisiaj przedstawiciele rządu wyjadą na Wschód: do Ługańska sekretarz Rady Bezpieczeństwa Narodowego i Obrony Andrij Parubij i szef Służby Bezpieczeństwa Walentyn Nalywajczenko, a wicepremier Witalij Jarema pojedzie do Doniecka. Do tego miasta udaje się też kandydatka na prezydenta, była premier Julia Tymoszenko.

Reklama

Minister spraw wewnętrznych Arsen Awakow poinformował , że charkowska Administracja Obwodowa, zajęta wieczorem przez prorosyjskich separatystów, pracuje już normalnie. Budynek został całkowicie oczyszczony dzięki tym wszystkim, którzy zaoferowali pomoc, napisał minister na swoim profilu społecznościowym. Nie sprecyzował, w jaki sposób budynek został przejęty.

Prorosyjscy demonstranci, którzy wczoraj wieczorem zajęli budynek administracji rządowej w Charkowie, zapowiadali rano, że wkrótce dołączą do nich posiłki z Ługańska i Doniecka. Na budynku administracji rządowej wywiesili rosyjską flagę. Część z nich miała zamaskowane twarze, a na głowach kaski. Domagali się ogłoszenia referendum, które zdecyduje o autonomii regionu. Mieli zamiar wybrać nowych urzędników, powołując się na wolę zgromadzonych przed budynkiem protestujących. Jeden z liderów protestu Jegor Łohwynow prosił okupujących budynek, by unikali radykalnych działań do momentu, aż dotrą posiłki. Zanim jednak to nastąpiło, wkroczyły ukraińskie siły porządkowe.

Tymczasem policja w Ługańsku zamknęła drogi wjazdowe do miasta. Jak podała lokalna policja w Ługańsku, nieznane osoby które zajęły wczoraj siedzibę służb bezpieczeństwa w tym mieście, przejęły arsenał broni w budynku. Separatyści zbudowali barykady na głównej ulicy miasta. Postawili ciężarówki, znosili opony. Apelują, aby milicja nie podporządkowywała się władzom centralnym.

W Charkowie pojawiła się plotka, że na terytorium Ukrainy wrócił Wiktor Janukowycz. Jakoby jest on już w Doniecku. Tej informacji nikt nie potwierdził. Separatyści w Doniecku przebywają w Administracji Obwodowej, a w nocy zajęli miejscową siedzibę Służby Bezpieczeństwa.

Wczoraj prorosyjskie demonstracje zorganizowali sympatycy federacji z Rosją w Ługańsku, Doniecku i Charkowie. Były to najsilniejsze wystąpienia sił prorosyjskich od ponad miesiąca.

Zabito ukraińskiego żołnierza na Krymie

Tymczasem nie żyje jeden z ukraińskich żołnierzy stacjonujących na Krymie. Oficer jednostki w bazie lotniczej Novofedorivka został śmiertelnie postrzelony w swoim pokoju. W środę wraz z kolegami miał wyjechać z Krymu do innej bazy na Ukrainie.

Jak poinformowało ukraińskie ministerstwo obrony, zabity to major Stanisław Karaczewskij. Do incydentu doszło w nocy w bazie lotniczej. Prawdopodobnie w pokoju, gdzie mieszkało dwóch ukraińskich oficerów, doszło do przepychanek z rosyjskimi żołnierzami. Drugi oficer Artiom Jermolenko został ciężko pobity i zabrany przez Rosjan do bazy w Sewastopolu. Ukraińskie ministerstwo zapowiada dokładne zbadanie sprawy.

Pierwszy o sprawie poinformował na facebooku dyrektor Centrum Studiów Politycznych i Wojskowych Dmytro Tymczuk.

>>> Sankcje gospodarcze Zachodu szkodzą Rosji? To zbyt pochopna opinia