Dmytro Tymczuk poinformował, że separatyści ostrzelali z broni automatycznej posterunek wojskowy w obwodzie ługańskim. Ekspert, który jest de facto nieformalnym rzecznikiem Ministerstwa Obrony, podkreśla, że jest to jeden z kilku przypadków.

Po rozmowach w Doniecku separatyści ogłosili wczoraj, że nie będą atakować armii. Same negocjacje wywołały oburzenie części Ukraińców ponieważ wzięli w nich udział reprezentanci samozwańczych republik donieckiej i ługańskiej, którzy są poszukiwani listami gończymi.

Wcześniej Administracja Prezydenta podkreślała, że nie będzie żadnych rozmów z „terrorystami, którzy zestrzeliwują ukraińskie samoloty". Zaskoczeni są też wojskowi, na przykład dowódca ochotniczego batalionu Donbas Semen Semenczenko, który podkreśla, że patrzy na te negocjacje z niedowierzaniem i nienawiścią. - Ale też z nadzieją na to, że nasz prezydent, który obiecuje rozwiązać sytuację dyplomatycznie wie więcej niż my - dodaje.

W rozmowach wziął też udział były deputowany, szef ruchu Południowy - Wschód Ołeh Cariow, który jest oskarżany o próby obalenia porządku konstytucyjnego w kraju. Za stołem zasiadł także Wiktor Medwedczuk kierujący prorosyjską organizacją Ukraiński Wybór, który otwarcie reprezentuje interesy Moskwy. Ukraińskie władze tłumaczą, że obowiązujące do piątku zawieszenie broni pozwoli na zwolnienie zakładników i odbudowę infrastruktury.

Reklama

>>> Polecamy: Rosyjski gaz nie dotrze do UE? Gazprom planuje przerwy techniczne, a Białoruś wstrzyma tranzyt