Dlatego, że nie studiowali dokładnie poprzednich kryzysów i nie mają odpowiednio „nastrojonych” receptorów. Już wyjaśniam, o co chodzi. Kiedyś byliśmy w odwiedzinach u naszych znajomych w Paryżu. Wyszliśmy późnym wieczorem na spacer, i gdy już było ciemno, kolega pokazał mi coś na drugiej stornie Sekwany mówiąc, że to właśnie ta dziwna budowla. Wytężałem wzrok, wytężałem i nie mogłem nic dojrzeć. A on pokazuje, – no jak to nie widzisz, tam! A ja nie widziałem. I nie dlatego, że jestem krótkowidzem, bo przecież miałem na nosie okulary. Po prostu on widział ten budynek wiele razy, w tym również w dzień, i jego mózg był już odpowiednio nastrojony, żeby rozpoznać ten widok nawet, gdy było ciemno. A mój mózg tego nie rejestrował.

Podobnie jest z nadchodzącym kryzysem finansowym. Tylko nieliczni, którzy mają odpowiednio przećwiczone i nastrojone receptory, są w stanie go dostrzec, inni patrzą się w ciemność i wzruszają ramionami, bo nic nie widzą.

Jest jeszcze trzecia kategoria ludzi, to ci zakłamani, którzy dostrzegają nadchodzący kryzys, ale publicznie twierdzą, że nic nie widzą. Przykładem takiego zakłamania są publiczne wypowiedzi polityków, że ZUS jest bezpieczny i będzie wypłacał należne emerytury, podczas gdy prywatnie między sobą otwarcie mówią, ze żadnych emerytur nie będzie, co pokazały taśmy ujawnione przez tygodnik "Wprost" w czerwcu 2014 roku.

Zatem nie zamierzam przekonywać czytelników, że zbliża się ciężki kryzys finansowy. Rządy i banki centralne mają w zanadrzu jeszcze trochę narzędzi, żeby odsunąć wybuch kryzysu w czasie, ale moment prawdy nieuchronnie się zbliża, po prostu skala długów na świecie jest tak duża, że nie da się ich spłacić i czeka nas fala bankructw. Nie wiem, która kostka domina padnie pierwsza, ale jak padnie, po pchnie inne kostki i efekt domina doprowadzi do bankructwa kraje, banki i firmy.

Reklama

>>> Czytaj cały tekst na blogu prof. Rybińskiego