Działacze Hamasu odpalili już w stronę Izraela ponad tysiąc rakiet, na co armia izraelska wciąż odpowiada bombardowaniami. Według Patrycji Sasnal, eksperta Polskiego Instytutu Spraw Międzynarodowych, wkroczenie izraelskiej piechoty do Gazy jest dość prawdopodobne.

Jak mówi - Izrael ma do tego pretekst. Po odrzuceniu przez Hamas warunków zawieszenia broni, Izrael ma teraz wolną rękę, by zrobić z tym ugrupowaniem, co mu się podoba. Armia bierze na cel przywództwo Hamasu i może wkroczyć do Gazy.

Jak mówi ekspert PISM - to największa eskalacja konfliktu od pięciu lat, ale zupełnie inna w swoim przebiegu od poprzednich. Diametralnie zmieniły się zasady wymiany ognia. Izrael ma większe możliwości obrony przeciwrakietowej. Doskonale sprawdza się system "Żelazna kopuła", prawie gotowy jest też system obrony przed rakietami średniego zasięgu.

Nowe możliwości ma też Hamas - pokazuje, że ma również broń dalszego zasięgu niż rakiety domowej roboty typu Kassam. Bojownicy korzystają także z dronów - małych, bezzałogowych samolotów wywiadowczych, ale i te strącają z nieba Izraelczycy.

Reklama

Patrycja Sasnal zwraca uwagę, że także dzisiejszy Bliski Wschód nie jest już tym samym regionem, którym był parę lat temu. 600 kilometrów od Gazy i Izraela powstał właśnie kalifat, założony przez dżihadystów z Islamskiego Państwa Iraku i Lewantu.

Stronnicy podobnej ideologii znajdują się również w Strefie Gazy, a na tle ich przekonań prowadzący właśnie ostrzał bojownicy Hamasu mogą uchodzić za bardziej umiarkowanych. Wszystko to zapowiada tylko zwiększenie się liczby ofiar.

Od początku trwającej ponad tydzień operacji "Obronny brzeg" zginęło już ponad 200 mieszkańców Gazy. Po stronie Izraelskiej, głównie dzięki skuteczności systemów obrony przeciwrakietowej, zginęła dotąd tylko jedna osoba.

>>> Czytaj również: Ukraińcy będą mogli kupić więcej kamizelek kuloodopornych w Polsce