Pańska hojność jest nawet większa niż pana współpracowników stołujących się u Sowy. Mamy tylko jeszcze kilka maleńkich próśb. Oczywiście ich spełnienie wiąże się z koniecznością wydania paru groszy z publicznej kasy, ale czymże to jest w porównaniu z dozgonną wdzięcznością, jaką jesteśmy gotowi okazać w sondażach i przy urnach.

No więc fajnie by było, gdyby na wzór korków na autostradach dało się rozładować „korki” w przychodniach i szpitalach. Może we wrześniowe weekendy da się zorganizować „drzwi otwarte u ginekologów”, a w październikowe soboty akcję „operacja jaskry dla każdego”? Przyzna pan też, że troszkę niesprawiedliwe jest, że kierowcy na autostradzie nie stoją w korkach i nie płacą, a ja ostatnio przy kasie w Biedronce musiałem odstać 20 minut. Powinien pan chyba wykonać telefon do Portugalczyków i grzecznie poprosić, żeby w takiej sytuacji pozwolili mi odejść z zakupami i obiecać, że budżet ureguluje rachunek za mnie. Co prawda w ten sposób za moje mleko, masło i kajzerki zapłacą inni, ale kto by się tym przejmował. Przecież za tych, co jadą autostradą nad morze, rachunek również zapłacą ci, którzy jadą w góry, na Mazury, do babci na działkę, a nawet ci, których na żaden wyjazd nie stać.