Prezydent Białorusi powiedział, że jego kraj powinien sam wyposażyć się w nowoczesne uzbrojenie, a na wagę problemu wskazuje sytuacja Ukrainy.

W opinii Anny Marii Dyner to komunikat głównie do obywateli Białorusi, którzy obserwują sytuację na wschodzie Ukrainy i mogą sobie zadawać pytanie - co w podobnej sytuacji zrobiłaby Białoruś. Zaniepokojeni są prawdopodobnie nie tylko cywile, ale także sztabowcy - mówi Anna Dyner. Dodaje, że dotychczas wszystkie plany obronne Mińska skierowane były na zachód, a linie obronne na wschodzie nie istnieją. Dodatkowo armia białoruska jest bardzo zależna od armii rosyjskiej, oba kraje mają też wspólny system obrony powietrznej. Białoruś nie jest w stanie samodzielnie się bronić, a prezydent najwidoczniej zdecydował, że czas coś z tym zrobić - powiedziała Anna Maria Dyner.

Lata integracji obu armii spowodowały, że w wymiarze wojskowym Białoruś jest niemal przedłużeniem Rosji, ale ma też zupełnie niechronioną wschodnią granicę. Kraj Aleksandra Łukaszenki był postrzegany jako rosyjska tarcza przed NATO, tymczasem nie jest pewne, czy to Sojusz Północnoatlantycki może w przyszłości okazać się największym zagrożeniem - mówi ekspert. W jej opinii, integracja obu armii poszła jednak za daleko, by proces ten był odwracalny. Anna Maria Dyner powiedziała też, że armia Białoruska jest dużo mniejsza, słabiej przeszkolona i ma prawdopodobnie mniejsze morale niż armia Ukrainy, przez co ma dużo mniejszy potencjał obronny w przypadku hipotetycznego ataku ze wschodu.

Aleksander Łukaszenka powiedział na naradzie poświęconej perspektywom zbrojeniowym, że Białoruś powinna sama wytwarzać nowoczesną broń, ponieważ nikt jej nowego uzbrojenia nie da, ani nie sprzeda. Mówiąc o znaczeniu zbrojeń, prezydent powołał się na sytuację na Ukrainie. Zaznaczył przy tym, że Białorusi obecnie nikt nie zagraża, ale armia powinna być uzbrajana na czas.

Reklama

>>> Polecamy: Polacy zbudują tarczę z Amerykanami. WB Electronics porozumiało się z USA