Pół roku przed wyborami lewica nadal nie ma jasnej odpowiedzi na najczęściej wymieniany przez elektorat problem kraju.

Na Partii Pracy ciąży odpowiedzialność za politykę imigracyjną otwartych drzwi z końca lat 90. zeszłego wieku i pierwszej dekady tego stulecia. Masowa imigracja miała być receptą na starzenie się społeczeństwa, rozwój ekonomiczny, a przy okazji dać labourzystom na przyszłość głosy wdzięcznych przybyszów. Ale większość Brytyjczyków uważa dziś, że imigracja wymknęła się spod kontroli i lider Partii Pracy Ed Miliband uznał to, mówiąc już w 2012 roku: "Myślę, że po prostu za bardzo rozmijaliśmy się z obawami ludzi pracy. Dlaczegośmy ich lepiej nie słuchali?"

Ujawniony przed "Daily Telegraph" dokument zaleca kandydatom Partii Pracy słuchać, co ludzie mają do powiedzenia w sprawie imigracji, ale dodaje: "Prowadzenie kampanii w oparciu o kwestie imigracyjne i podkreślanie naszej polityki w rozmowach z wyborcami nie zawsze jest właściwą odpowiedzią."

Labourzyści protestują i twierdzą, że "Daily Telegraph" cytuje dokument selektywnie. Zapewniają że mają jasną politykę kontroli granic, którą jeszcze dzisiaj ma zaprezentować ich lider Ed Miliband.

Reklama

>>> Czytaj też: Belgia zatrzymała się. Strajk generalny paraliżuje kraj