Rynek nie wykluczał zniżki, ale do 57,6 pkt. Mocniejszy ruch to wynik większego spadku subindeksu nowych zamówień w produkcji, a także zapasów. Na rynku tłumaczy się to negatywnymi wskazaniami ze strony firm naftowych, które mocno ucierpiały w wyniku ostatniej przeceny surowca. Tak czy inaczej, słabszy ISM wpisuje się w serię gorszych danych, które napłynęły ostatnio. Rewelacyjny był tylko PKB za III kwartał, który poznaliśmy przed samymi Świętami, tylko, że to dane historyczne.

Tym samym inwestorzy na rynku dolara powinni zachować większą czujność w kontekście przyszłotygodniowych publikacji – tutaj wybijają się dwie. Pierwsza to zapiski z grudniowego posiedzenia FED, na którym doszło do zmian w oficjalnym komunikacie. Druga to dane Departamentu Pracy USA. Pierwszą poznamy w środę wieczorem, drugą w piątek po południu.

Na wykresie tygodniowym koszyka dobrze widać, że wkroczyliśmy już w pasmo oporu, które ustanawiają szczyty z lat 2008 i 2009. To obszar pomiędzy 77,19 pkt. a 77,43 pkt. To teoretycznie może prowokować do korekty, ale konieczny będzie stosowny impuls, bo trend jest bardzo silny.

W przypadku EUR/USD widać, że dotarliśmy w rejon psychologicznej bariery 1,20. Rynek nastawia się już na program QE w wydaniu ECB, chociaż jak zwykle „diabeł może tkwić w szczegółach”. Dzisiejsze minimum to poziom 1,2008. Technicznie 1,20 nie jest mocnym wsparciem, a psychologiczną barierą. Ważnym technicznie poziomem były okolice 1,2042, które zostały naruszone – bazowały one na minimum z wakacji 2012 r. W poniedziałek rynek będzie pasjonował się szacunkami dotyczącymi inflacji w Niemczech za grudzień. Może być ona zaskakująco niska, chociaż, czy po rewelacjach z Hiszpanii, te dane nie są już w pewnym sensie zdyskontowane w krótkim okresie?

Reklama