Nowy minister jest jednak pełen animuszu i pewności, że on wraz z kolegami z nowego gabinetu zmienią bieg rzeczy. Wszystko zależy od tego, czy międzynarodowi pożyczkodawcy dadzą Ukrainie wystarczająco dużo czasu na reformy.

Mówiąc dosadnie, Abromavicius nigdy nie powinien był zostać urzędnikiem na Ukrainie. Ten 38-letni menedżer aktywów jest z urodzenia Litwinem. Przeniósł się do Kijowa sześć lat temu, po ślubie z Ukrainką, prezesem firmy rolniczej, w której miał udział prywatny fundusz inwestycyjny, prowadzony przez przełożonych Litwina, szwedzką firmę inwestycyjną East Capital. Oddał litewski paszport dopiero po zaakceptowaniu go na stanowisku ministra.

Dwóch dalszych obcokrajowców, Amerykanka Natalie Jaresko oraz Gruzin Oleksandr Kvitashvili, przyjęło w tym samym czasie ukraińskie obywatlestwo, by przyjąć teki, odpowiednio, ministra finansów oraz zdrowia.

Bersidsky zapytał Abromaviciusa, dlaczego został wybrany spośród wszystkich managerów funduszy i bankierów inwestycyjnych na świecie, z pewnością są też tacy z powiązaniami z Ukrainą, przynajmniej tak silnymi, jak jego. Odpowiedział: „Sądzę, że nie było większego ode mnie w Kijowie”. Twierdzi, że East Capital, zarządza portfolio wartym 5 mld dol., a on jest w nim partnerem (według danych Bloomberga, jego udział w funduszu East Capital Explorer AB jest warty 372 tys. dolarów).

Reklama

To nie tak dużo, jak na standardy Zachodu, ale wystarczy. Pensja Abromaviciusa na stanowisku ministerialnym to kilkaset dolarów miesięcznie, nie wie nawet dokładnie, ile – a Ukraina potrzebuje ludzi z własnymi majątkami w rządzie, by mieć pewność, że wchodzą do gabinetu ministrów z właściwych powodów. Jego ukraiński paszport ma dopiero miesiąc, a on sam twierdzi, że rozumie 85 proc. z rozmów podczas spotkania rządu prowadzonych po ukraińsku, czyli w języku, którym nie włada. Mimo wszystko jednak określa się jako patriotę.

Dwa największe fundusze zarządzane przez Abromaviciusa to East Capital Russian Fund (tłum. Rosyjski fundusz wschodniego kapitału), ze zwrotem po pięciu latach w wysokości minus 46 proc., oraz East Capital Eastern European Fund, ze zwrotem po tym okresie sięgającym minus 30 proc. Ostatni raz, gdy te instytucje widziały jakikolwiek zauważalny wzrost, był w roku 2011. To jednak nie tylko wina dzisiejszego ministra – wschodnioeuropejskie fundusze, zwłaszcza rosyjskie, nie radziły sobie szczególnie dobrze w ostatnich latach. Ukraina z kolei nie ma giełdy wartej wspominania. To ekonomiczne pustkowie.

Rezerwy walutowe Ukrainy topnieją

Na początku grudnia, narodowe rezerwy walut stopniały poniżej poziomu 10 mld. Kraj przejada je w alarmującym tempie. W listopadzie ubyło 2,6 mld dolarów, tylko niewiele mniej niż 3 mld, które Ukraina ma nadzieję uzyskać w tym miesiącu od Międzynarodowego Funduszu Walutowego.

Jeśli kurs hrywny nie zostałby wzmocniony przez handel twardą walutą, rzeczy mogłyby wyglądać jeszcze gorzej. Ukraińcom nie wolno sprzedawać więcej niż 3 tys. hrywien dziennie (189 dolarów, według oficjalnego przelicznika). Dla tych, którzy potrzebują więcej, ma swoją ofertę żywotny czarny rynek, jednak przelicznik jest co najmniej o 20 proc. wyższy niż oficjalny.

Gospodarka w widoczny sposób podupadła od chwili obalenia prezydenta Wiktora Janukowycza pod koniec lutego. Rosja zaanektowała Krym i udatnie podsyciła separatystyczne zamieszki na przemysłowym wschodzie Ukrainy. Prowizoryczny rzad mógł próbować wspierać działalność gospodarczą przez demontaż zawiłego i dysfunkcyjnego systemu podatkowego i prawnego, przez który nawigowali z sukcesem jedynie oligarchowie, z pomocą skorumpowanych urzędników – ale nie zrobił tego przez cały rok.

Nic dziwnego, że obligacje ukraińskie na 2017 rok chodzą po 60 centów za dolara. Andrei Illarionow, były doradca ekonomiczny Putina, teraz w think-tanku Cato Institute w Waszyngtonie, twierdzi, że niewypłacalność Ukrainy w ciągu kilku miesięcy jest praktycznie nie do uniknięcia – chyba, że rząd ostro zetnie wydatki i zreformuje system emerytalny i państwowy monopol surowców energetycznych.

Według Abromaviciusa, to dokładnie, co zrobi nowy rząd, w którym jest obecnie wielu solidnych profesjonalistów z sektora prywatnego, jak on sam, i który ma dziś mocne poparcie proeuropejskiego parlamentu. – Mamy zgrany zespół – twierdzi minister.

>>> Czytaj też: 50 dolarów, które zmieniają wszystko. Jak cena ropy wpływa na wzrost PKB?

Tajemniczy budżet Ukrainy. Zatwierdzony - świat go nie widział

W ubiegłym roku, parlament zatwierdził budżet na 2015 r. który został szybko podpisany przez prezydenta Petrę Poroszenkę. Został jednak opublikowany bez kolumn z bieżącymi wydatkami i dochodami. Bersidsky zapytał Abromaviciusa, dlaczego te liczby nie zostały do tej pory ujawnione. – Są wakacje – odpowiedział, odnosząc się do Nowego Roku i prawosławnego Bożego Narodzenia, które wstrzymują większość działalności na Ukrainie i Rosji na pierwsze 10 dni stycznia. W rzeczywistości jednak rząd wciąż pracuje nad budżetem.

Na dniach do Kijowa dotrze misja MFW. Prawdopodobnie jako pierwsza oceni relatywnie spójny plan wydatków i dochodów. Abromavicius twierdzi, że wydatki rządu jako odsetek od PKB wzrosną z 53 proc. w tym roku, choć nie może jeszcze ujawnić, ile. Były minister finansów szacował udział na 67 proc.

Abromavicius wierzy w radykalne cięcia kosztów. Jego własne ministerstwo ma 1300 etatów w 24 departamentach, z przeciętną pensją w wysokości 5 tys. hrywien, czyli 316 dol. Nowy plan ministra zakłada zmniejszenie zatrudnienia o 20 proc. i zatrzymanie 15 departamentów. – Mam nadzieję, że moi koledzy podążą za moim przykładem – stwierdził minister, dodając, że rząd zobowiązał się jedynie do 10-proc. cięcia zatrudnienia.

Bershidsky zapytał ministra gospodarki, dlaczego potrzebuje nawet 1040 pracowników w ministerstwie. W końcu jego poprzednik, ekonomista Pawło Szeremeta,zrezygnował z niesmakiem we wrześniu, twierdząc, że ukraińska biurokracja stłumiła całą sensowną działalność. Sam Abromavicius już teraz bardziej polega na dobrowolnych doradcach niż na personelu swojego ministerstwa. Zaprosił byłego urzędnika estońskiego do pracy z nim nad e-rządem, a Litwina do przedzierania się przez liczne pomoce techniczne, oferowane obecnie Ukrainie przez europejskich sojuszników.

>>> Czytaj też: "Ukraina nie jest osamotniona". Kijów dostanie 1,8 mld euro od KE

Minister obiecuje szybkie reformy

Abromavicius jest w kontakcie z Szeremetą. – Nie uprościł systemu zarządzania. Doradza mi w tym zakresie – nowy minister zdaje sobie sprawę, że czeka go mnóstwo pracy w reformowaniu 3,5 tys. ukraińskich spółek państwowych. Plan polega na zainstalowaniu niezależnych dyrektorów, uczynienie tych przedsiębiorstw transparentnymi, uzyskać dywidendy, których obecnie niemal nikt nie płaci, a następnie sprzedać. Warto także naprawić warty 10 mld dolarów rocznie system zamówień publicznych, gdzie większa przejrzystość może oszczędzić co najmniej dwa mld dol. rocznie.

Minister obiecuje pierwsze istotne reformy w ciągu miesiąca. Czasem są to proste rozwiązania – Kwitaszwili, minister zdrowia gruzińskiego pochodzenia, przekonał rząd do zniesienia certyfikacji leków już zatwierdzonych przez Unię Europejską, Stany Zjednoczone, Kanadę i Australię. Ministrowie mówią o roku, danych wszelkim urzędom regulacyjnym na udowodnienie specjalnej komisji swojego pożytku dla biznesu i rządu.

Rząd rozważa na poważnie również obcięcie podatków od wynagrodzeń z 41 proc. do zaledwie 16 proc., blisko amerykańskiemu poziomowi podatków dla najniższych dochodów. To jednak może nastąpić fazami w ciągu następnego roku. Wkrótce ponownie wzrosną ceny gazu dla gospodarstw domowych. W tym miesiącu rząd zamierza wypracować harmonogram wycofywania dotacji.

Wszystkie te kroki są w dobrym kierunku. – Nie powinniśmy zmarnować tego kryzysu – twierdzi Abromavicius. – To wyjątkowa szansa dla reform - tak będzie wkrótce przekonywał MFW i innych zagranicznych darczyńców on sam, wraz z pozostałymi ekspertami rządu, mówiącymi po angielsku i wykształconymi na Zachodzie.

Zachód nie może teraz pozwolić upaść Ukrainie, ponieważ to udowodniłoby Władimirowi Putinowi, ze miał rację, mówiąc o nieszczerości i nieskuteczności pomocy Zachodu. Tak więc MFW prawdopodobnie udzieli kolejnej transzy już zatwierdzonego pakietu pomocy w wysokości 17 mld dol., by rząd w Kijowie utrzymał się na powierzchni. Według Junckera, przewodniczącego Komisji Europejskiej, Ukraina potrzebuje jednakże dodatkowych 15 bln dol. na przeżycie tego roku.

Pieniądze będą uzależnione od tempa dokonywania przez Ukrainę reform, szybszego, niż to, w które wierzą najwięksi optymiści. Rozciąganie najważniejszych zmian strukturalnych na rok lub dwa nie powinno wchodzić w rachubę – to pewny sposób na zmarnowanie tego kryzysu, używając słów Abromaviciusa.